06.02 - jeśli ktoś chce jakiś kontakt do mnie ( ask, snap, tumblr), może napisać. Jestem otwarta na nowe znajomości ;)










sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 6

,,Wierz w marzenia, bo w nich ukryte są bramy do wieczności." - Khalil Gibran





                                       Znajomy?

- Czy mogę usiąść?

Usłyszałam melodyjny głos, który słyszałam już kilka razy. Na plecach poczułam gęsią skórkę. Podniosłam głowę i napotkałam parę błękitnych, magnetycznych oczu, których właścicielem był chłopak, z którym miałam już kilka razy do czynienia.  To on zderzył się ze mną na boisku i w galerii gdy wracałam z książkami. Patrzył na mnie tymi przyciągającymi oczami oczekując odpowiedzi. Ukradkiem Przeleciałam wzrokiem klasę. Było jeszcze kilka innych miejsc wolnych, a o dziwo wybrał to. To koło mnie. 

- Tak, jasne- wybąkałam z grzecznością. Ostatkami sił zdobyłam się na nieśmiały uśmiech.

Odsuną krzesło do końca, wyją swoje książki i zeszyty, usiadł na krześle i wbił wzrok we mnie. Zawstydzona odwróciłam głowę. Patrzyłam się przed siebie na tablicę niecierpliwie wyczekując nauczyciela. Miałam nadzieje, że nauczyciel przykuje uwagę mojego nowego sąsiada, a mnie zostawi w spokoju. Każda minuta trwała jak wieczność. Bezustannie, bez zawstydzenia przyglądał mi się. Kątem oka gdy na niego spojrzałam dostrzegłam w jego oczach iskierki. Iskierki niecierpliwości, śmiechu i … zmartwienia. Szybko odwróciłam wzrok i ponownie wbiłam go w tablicę. To wszystko stawało się coraz dziwniejsze. Po chwili usłyszałam jego magnetyczny głos.

- Aż tak cię drażnię?

Wyczułam nutkę rozbawienia. Rozdrażniło mnie to.

- Nie, czemu pytasz- próbowałam zadać to pytanie ze spokojem ale głos mi nieco zadrżał.

- Tak jakoś. Mam takie przeczucia. Nie trudno zgadnąć gdy się do kogoś żywi nie przyjemne uczucia- odpowiedział ze spokojem. – Tak w ogóle to jestem Jacob. Jake- przedstawił się.

- Kellsey.

- Mówiłem Kelsey, że się jeszcze spotkamy.  Pamiętasz?

- Nie trudno zapomnieć- przyznałam. Uśmiechną się szeroko odsłaniając przy tym zęby. Był przy tym taki czarujący… Kells! Ogarnij się, skarciłam się w myślach.

- Cieszy mnie to.

- Dzień dobry moi uczniowie- głos nauczyciela odwrócił mój wzrok od Jacoba. Muszę się teraz skupić na lekcji!

Nauczyciel przedstawił się jako Steph Kasson, opowiedział o sobie kilka zdań i przedstawił nam swój sposób nauczania. Jako nauczyciel od chemii oceniał łagodnie. Brał udział w naukowych badaniach dzięki czemu będzie nam na lekcjach pozwalał na różne eksperymenty. Myślę, że będzie ciekawie. Polecił nam już na pierwszej lekcji zrobić mieszaniny. Składniki były na tyle klasy poustawiane na półkach. Mieliśmy to wykonać z sąsiadem w ławce. Pan Niebieskooki będzie musiał ze mną współpracować. Ciekawe tylko czy mu się to uda. Wątpię, żebyśmy w zgodzie stworzyli tę mieszaninę. Plus za to był taki, że mogliśmy rozmawiać, dość głośno, między sobą, a nauczyciel nam nie wpisze uwag. Miałam do niego kilka pytań.

- No więc… Ta mieszanina…- próbowałam jakoś go zagonić do roboty. Nie bardzo wiedziałam tylko od czego zacząć.

- Ty idziesz po dwie zlewki, lejek i bagietkę, a ja po substancje- zalecił.

Posłusznie wstałam i podeszłam do półki. Wzięłam to co potrzebowałam i wróciłam do ławki. Jake  właśnie wrócił z substancjami, które będziemy musieli połączyć. Usiadł i wziął się od razu do roboty.  Byłam bardzo zdziwiona tym, że nie musiałam go specjalnie zaganiać do zadania. Zwykle chłopacy jego pokroju tak się nie zachowują.

Zrobił praktycznie wszystko. Jedyne co mi pozostało to mieszać bagietką w zlewce. Miałam pragnienie zadania mu pytania, które tak bardzo mnie nurtowało. Problem w tym, że nie bardzo wiem jak go o to zapytać. Między nami panowała namacalna cisza.  Przeleciałam wzrokiem po klasie patrząc na inne pary. Zajęci byli głównie rozmową niż zaleconym im poleceniem.

- Gotowe- oznajmił Jake. – Teraz połóż bagietkę na chusteczce i wytrzyj ją.

- Jasne- burknęłam.- Em… Jake ? Mogę ci zadać pytanie?

- Słucham- oznajmił prostując się przy tym jak struna. Zauważyłam, że napiął mięśnie tak, jakby szykował się na przyjęcie ciosu.

- Tam w tej galerii… Skąd wiedziałeś, że mnie jeszcze spotkasz?

Po usłyszeniu mojego pytania… rozluźnił się. Tak jakby jego napastnik zmienił zdanie i zostawił go w spokoju. Nie bardzo wiedziałam jak zinterpretować jego zachowanie.

- Składałem do różnych szkół podania i patrzyłem na różne wykazy książek. Tylko ta szkoła używa starej wersji książek do WOS’u i zwykłej historii. Kiedy zderzyłaś się zemną i pomagałem ci zbierać książki… dzięki nim poznałem, że będziesz ze mną chodzić do szkoły- powiedział z lekkim uśmiechem.

- Rozumiem- mruknęłam.

Do klasy weszła jakaś nauczycielka ubrana w elegancką kreację. Podeszła do naszego nauczyciela i szepnęła mu coś na ucho po czym wyszła.

- Spakujcie się szybko, zabierzcie swoje kurtki i plecaki. Do końca lekcji będzie trwał apel na hali. Później będzie przerwa na lunch- oznajmił nam nauczyciel.

Szybko spakowałam się i podeszłam po moją kurtkę. Jacob kroczył tuż za mną. Ubrałam się i wyszłam poza klasę. Na dworze lał deszcz.

- Załóż kaptur-  powiedział srogim głosem mój ławkowy sąsiad.

Obróciłam się w jego stronę zakładając posłusznie kaptur. Spiorunował mnie wzrokiem. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że Jacob, z którym dzielę ławkę jest tą samą osobą, która mnie lustrowała kilka metrów w gronie swoich znajomych przed lekcją. To on stał w tej czarnej kurtce i wbijał we mnie wzrok.

Oprzytomniałam dopiero w tedy gdy mnie szturchną i nakazał abym szła za nim na ten apel. Nagle coś we mnie zadrżało, zapalił się jakiś alarm. Tylko o co chodziło. Przez głowę przeszło mi tysiące myśli. Były bardzo nie zrozumiałe. Coś we mnie nakazało trzymać się blisko Jaka. Czułam jak by był osobą o której już dużo słyszałam, jak by był mi bardzo bliski.

Starałam się wybrnąć z tych myśli. Nie zwracać uwagi na ten alarm, który nagle się we mnie pojawił. Musiałam się skupić na tym, aby stąpać ostrożnie po ziemi. Nie miałam ochoty na bliskie spotkanie z podłożem. Bynajmniej nie przy rówieśnikach.

Po kilku minutach byliśmy już w ciepłej hali. Była dużym pomieszczeniem. Siedzenia były poustawiane w równej odległości. Na środku stał wielki parawan do którego były przymocowane literki składające się w duży napis : „Witajcie w nowym roku szkolnym!”

Kątem oka zauważyłam, że Jake wbił wzrok w jakąś osobę. Podążając wzrokiem natknęłam się na Jamesa. Miał zmieszany wyraz twarzy. Nieprzyjemnie mierzył wzrokiem Jaka. Zaraz! Jaka?

Nagle na plecach poczułam czyjąś dłoń. Była to dłoń Jacoba, który próbował mnie skierować w stronę siedzeń po lewej stronie hali. Rzuciłam szybkie spojrzenie Jamesowi, który gotował się ze złości i ruszyłam z Jacobem w stronę krzeseł. Gdy doszliśmy do rzędu ustawionych siedzisk usiadłam na drugim siedzeniu, Jakowi przypadło siedzenie z rogu. Nakazał mi pójść na koniec rzędu i usiąść na ostatnie krzesło, a sam zajął miejsce obok mnie. Nie bardzo rozumiałam o co mu chodzi ale postanowiłam w to nie wnikać. Zdjęłam kurtkę, zawiesiłam ją na oparciu siedzenia, plecak  ułożyłam pod krzesłem i w wygodnej pozycji siedziałam cierpliwie. Zainteresowało mnie to, że Jake za czymś się ciągle oglądał. Zawiesił kurtkę na oparciu i podkulał plecak pod krzesło jak ja, wyciągną nogi przed siebie, skrzyżował je w kostkach i rozglądał się. Zaciekawiona zapytałam.

- Szukasz kogoś?

Jak na komendę wbił swoje niebieskie oczy w moje i uśmiechną się ciepło.

- Jako mieszkaniec tej mieściny mam tu paru przyjaciół- powiedział to zmieniając swój ciepły uśmiech w zadziorny.

-Bez wątpienia. Wiesz, sama tu kiedyś przyjeżdżałam i zaprzyjaźniłam się z taką Jessicą. Ponoć chodzi tutaj do szkoły. Może ją znasz? Jessica Smith, kojarzysz?

- Tak, mieszka nie daleko mnie. Chodzę z nią na dwa przedmioty. To… moja dobra znajoma.

- Naprawdę! A mógł byś mnie z nią spotkać? No wiesz… chciała bym… odnowić znajomość- spytałam podekscytowana. Mam nadzieję, że się zgodzi. Sama bym nie dała rady poznać jej dorosłej twarzyczki. Za długo jej nie widziałam.

- Jasne, po szkole, co ty na to?

- I tak muszę czekać na autobus więc mi pasuje- nie mogłam się doczekać. – A czemu nie na lanchu? Nie było by lepiej?

- Zobaczę co da się zrobić- powiedział przy tym zadziornie się uśmiechając.

Mimo, że znam Jacoba od godziny przyjemnie mi się z nim rozmawiało. Czułam się jak bym go znała od bardzo dawna, a on jak by wiedział o mnie wszystko. W pewnym momencie zauważyłam, że Jacob uparcie wpatruje się w osobę siedzącą kilka rzędów z przodu po prawej stronie hali. Podążyłam jego wzrokiem i natknęłam się na Jamesa. Patrzył się na nas swoimi czarnymi oczami pełnymi pogardy i obrzydzenia.  Przyglądnęłam się oczom Jaka.  Były pełne spokoju i cierpliwości. Magnetyczny błękit przyciągał wzrok. Przewiercał Jamesa swoim spojrzeniem. Przejrzał na wylot jego duszę.

W pewnym momencie na środek wyszedł dyrektor, chłopacy jak oparzeni odwrócili od siebie wzrok. Skupili go na dyrektorze ubranym w elegancki garnitur. Zmieszana zaistniałym wydarzeniem nie umiałam odwrócić wzroku. To spoglądałam na Jamesa, to na Jacoba. Jake musiał to zauważyć, odwrócił swoją twarz i spojrzał magnetycznie w moje oczy. Poczułam spokój. Uśmiechną się do mnie niepewnie. Gdy dyrektor poprosił o powstanie na baczność do hymnu, wstaliśmy oboje. Odwrócił swój wzrok ale za nim ustawił się w pozycji na baczność, przejechał swoją ręką po moich plecach aby mnie uspokoić. Podniosłam głowę aby spojrzeć na niego ale on był już skupiony na apelu.

Apel miną dość szybko. Dyrektor okazał się człowiekiem z poczuciem  humoru.  Na jego twarzy widniał cały czas uśmiech. Mimo wszystko nadal nie umiałam skupić się. Coś nie dawało mi spokoju. Tylko nie wiedziałam co. Wiedziałam jedno. Muszę pogadać z Jamesem.  Musi mi to wreszcie wytłumaczyć o co tu chodzi. A może lepiej było by zapytać się Jaka… Nie. Dopiero go poznałam. Nie wiem o nim jeszcze dużo rzeczy.

Po apelu wszyscy zesztywniali zbierali się ospale z miejsc. Jako, że teraz jest przerwa na lunch nie wszystkim się śpieszyło. Jacob odchylił głowę do tyłu i zamkną swoje prześliczne oczy.

- Co za nudy na tym apelu- mrukną ospale.

Po chwili zaczęłam się gramolić chcąc złapać Jamesa i z nim porozmawiać. Gdy ściągałam kurtkę z oparcia Jake otworzył błyskawicznie oczy przyglądając mi się. Wyciągnęłam plecak z pod krzesła i nałożyłam kurtkę. Jacob przyglądał mi się marszcząc brwi. Sam, nie wiem kiedy, wygramolił plecak i ściągną kurtkę z oparcia. Kiedy wstałam błyskawicznie znalazł się przy moim boku.

- Co już idziemy? Mamy jeszcze sporo czasu- powiedział zdziwiony ruszając przed siebie.  Nie powiem, zdziwiło mnie to.

- Ja już idę. Muszę z kimś pilnie porozmawiać- przystaną i odwrócił się w moją stronę. Minę miał taką jak bym powiedziała coś brzydkiego. – Co się tak gapisz!

Nie wiem czemu ale rozdrażniło mnie to. Jak na komendę odwrócił wzrok. Zdążyłam zauważyć iskrę smutku. Nie chciałam być nie grzeczna i sprawić mu przykrość.

Momentalnie przypomniałam sobie czego szukam. Wyprostowałam się jak struna i szukałam choćby Mika. Bingo! Znalazłam Jamesa. Zwróciłam się w jego kierunku. Jake podążył za mną grzecznie mimo, że go uraziłam. Gdy byłam kilka metrów od celu Jacob musiał zrozumieć kto jest tą osobą, z którą muszę pilnie porozmawiać.  Przystaną, złapał mnie za łokieć i gwałtownie przyciągną do siebie.

- Zaraz wracam. Nie odchodź za daleko- szepną mi do uch.

Gdy się obróciłam już go za mną nie było. Przyglądałam się jak znika w pośpiechu w tłumie. Odwróciłam się w stronę Jamesa i ruszyłam. Pomachałam mu z daleka. Na szczęście mnie zauważył i przystaną na boku.  Tak abym mogła do niego spokojnie dołączyć.

- Cześć Kells! Jak tam lekcje- zapytał szczerząc się w uśmiechu.

- Cześć, lekcje jakoś tam minęły- zdobyłam się na mały uśmiech.

 - Jeju, szukałem cię w tym tłumie, a potem tak jakoś wyszło…- zaczął coś plątać. Jak mógł mnie nie zauważyć?! Przecież tak uparcie wpatrywał się w Jacoba, który bezustannie mi towarzyszył!

- James, chciałam się… - coś mi przerwało.

- Kellsey!!!


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej, hej!
Co sądzicie o rozdziale? Proszę o szczere opinie :)
Nawet nie wiecie jak mnie motywujecie!
Jesteście kochani!!!
Pozdrawiam! :D

9 komentarzy:

  1. TAKTAKTAKTAKTAK! Wiedzialam. Nareszcie. Jake, Jake. O tak, ten facet to jest to.
    Hej, James, co ty krecisz chlopcze? Czaje, lepiej udawac, ze sie nie widzi, ale bez przesady. I tak cie lubie. Jake'a tez! Hehe. Dlavzego czuje, ze Jake cos kombinuje z tym lunchem? XD jestem podejrzliwa wiem. No ale zobaczymy w nastepnym rozdziale.
    Bledow nie zauwazylam, akcja sie rozkreca czuje to w kosciach! Czekam nn i mam nadzieje, ze nastapi to jak najszybciej.
    Pzdr i sors ponownie za brak polskich znakow w komentarzu.
    opowiadaniebyjasminelovelace.blogspot.com - nowy rozdzial xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i się doczekałaś!
      Nawet nie wiesz jak mi się serce raduje jak widze pod rozdziałem twój komentarz :3
      Rozdział powinien pojawić się w piątek.
      Przykro mi. Musisz poczekać :)
      Również pozdrawiam.

      Usuń
  2. Boże! To jest super!!! Sprubuj dodać szybciej. Wierze w cb. :D
    Rozumiem też, że masz obowiązki i wgl.
    Trudno. Bende czekać niecierpliwie.
    Weny kochana weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za miłe słowa :3
    Rozdział powinien pojawić się w piątek.
    Przepraszam ale wcześniej nie dam rady.
    Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jake <333 Uwielbiam go. Rozdział rewelacyjny. Jak zwykle. Tylko szkoda, że taki krótki. Czytam bloga od początku, ale dopiero teraz komentuję, bo nie potrafię zbytnio pisać dobrych komentarzy. Bardzo ładny design. Piszesz bardzo ciekawie. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :)

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie:
    http://tommorow-is-beautifull-dream.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział :) Masz talent. Zapewne pisanie tak długiego rozdziału pochłania dość dużo czasu? :)
    http://przyszopceuszatych.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa.
      Co prawda pisanie długich rozdziałów zabiera mi różnie czas. To zależy od weny. Chcę aby rozdziały były jak najdłuższe gdyż nie pojawiają się często. :D

      Usuń
  6. Jeju, rozdział dłuższy, niż pozostałe i oto mam nowego faworyta. Tu jest o wiele więcej akcji, a wpis jest aż przesycony testosteronem i męską rywalizacją :-)
    Lecę dalej,
    Minoo
    healer-of-century.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń