"Ile osób może jednak powiedzieć,
że są bezgranicznie szczęśliwe,
że mają choćby jedną ludzką istotę,
której mogą całkowicie zaufać?" - Mario Puzo
Odnowienie.
Usłyszałam melodyjny głos. Był słodki jak miód choć lekko
piskliwy. Wykonałam obrót aby stanąć twarzą w twarz z osobą wołającą mnie. Gdy
spotkałam piwne oczy dziewczyny, która stała naprzeciwko mnie i podskakiwała w
miejscu z ekscytacji, przez głowę przeleciało mi mase wspomnień. Tak. To była
moja stara przyjaciółka, Jessica. No nie powiem, wyładniała.
Jess ma piwne oczy, które przyciemniają jej jasną karnację ,
łagodny wyraz twarzy, a szczupła sylwetka dodaje jej dorosłego wyglądu.
Krótkie, czarne włosy upięte były w luźnego kucyka. Ubrana była w szarą bluzkę
i czarne spodnie. Nie wiele się
zmieniła. Jej twarz zachowała lekko zarumienione policzki i zgrabny nosek. Jej
usta tworzyły szeroki uśmiech.
Gdy tylko się do mnie zbliżyła zacisnęła mnie w swoim uścisku. Ze śmiechem przytulałyśmy się krótki czas.
Gdy oderwałyśmy się od siebie obrzuciłyśmy się pytaniami.
- Kelsey! Jeju… Tak dawno cię nie widziałam! Strasznie się
cieszę, że zamieszkasz tu!
- Ja też się cieszę, że cię wreszcie spotkałam! Tak strasznie
tęskniłam- mimo, że w miarę możliwości starałam się utrzymywać z nią kontakt,
nawet jeśli poznałyśmy się jako małe dziewczynki. Była mi naprawdę bliską
osobą.
- Ja też tęskniłam. Chodź, zjemy coś w stołówce i
porozmawiamy. Przedstawię cię moim znajomym- oznajmiła wesoło. Już miałam się
zbierać kiedy uświadomiłam sobie o pewnej osobie. Odwróciłam się do Jamesa.
- James, możemy porozmawiać później? Proszę- poprosiłam go
mając nadzieję, że nie będzie się wymigiwać. Kątem oka zauważyłam, że James
wraz z Jess wymieniają się srogimi spojrzeniami. Zrobiłam błagalną minę i wyczekiwałam
cierpliwie odpowiedzi.
- Jasne- mrukną przez zaciśnięte zęby. Bardzo mi się to nie
spodobało. Nie mówiąc nic więcej obrócił się napięcie i odszedł.
- No to… idziemy- zapytała uprzejmie Jess. Odwróciłam się do
niej z szerokim uśmiechem.
- No jasne- oznajmiłam z entuzjazmem.
Obie ruszyłyśmy w stronę stołówki. Gdy weszłyśmy do środka,
Jess wskazała mi stół do którego usiądziemy. Siedziało tam już kilka osób.
Stanęłyśmy w kolejce, wzięłyśmy jedzenie i ruszyłyśmy. Kilka kroków przed
stolikiem zadrżałam. Kolejne nowe znajomości. Usiadłyśmy z Jess obok siebie.
- Cześć wszystkim! Poznajcie Kells. To moja stara
przyjaciółka- przedstawiła mnie Jess.
- Cześć, miło cię poznać- uśmiechną się przyjacielsko
brunet.- Jestem Damien.
- Hej, jestem Cassie- powiedziała krótkowłosa brunetka
wcześniej wtulona w bok Damiena.
- Cześć- mruknęłam nieśmiało.
- Ja jestem Alex- przywitał się chłopak z kasztanową
czupryną.
- Hej- odpowiedziałam grzecznie. Na szczęście nikt więcej
nie siedział przy stoliku. Mogłam spokojnie usiąść i wdać się w rozmowę.
Nienawidzę witać się z nowymi
rówieśnikami. Nie mam zielonego pojęcia jak zacząć.
Usiadłam obok Jess, naprzeciwko mnie siedziała Cassie, obok
niej Damien, a pomiędzy nim, a Jess Alex. Nagle sobie przypomniałam o człowieku
dzięki któremu teraz tutaj siedzę! Jacob! Gdzie on teraz jest? Czy będzie
siedział razem z nami przy stoliku? Tak naprawdę nie widziałam go od momentu
kiedy oddalił się ode mnie na hali, tuż po apelu. Zaraz po tym jak go
niegrzecznie potraktowałam. Od razu smutno mi się zrobiło. Na szczęście Jess
zaczęła coś tam gadać. Zadawała jakieś pytania, zgadując zaraz dojdzie do mojej
osoby i obrzuci mnie stekiem pytań. Przestałam się zamartwiać i wciągnęłam się
w rozmowę.
- Więc, Kells. Przeprowadziłaś się tutaj aby się uczyć tu ?
W tym liceum- zapytał Damien. Nie jestem pewna ale wyczułam nutkę zażenowania.
No cóż. Nie dziwię się.
- Tak.
- Nie wolałaś uczyć się w tym twoim Wielkim Mieście?
Przecież tam… no… ponoć wyższy poziom nauki no i ten… - jakoś Damien nie bardzo
umiał dotrzeć do sedna sprawy chociaż i tak wiedziałam o co mu chodzi. Po
prostu nie chciał mnie urazić. Byłam mu bardzo wdzięczna. Uśmiechnęłam się
ciepło i odpowiedziałam.
- Owszem, poziom jest wyższy, lepsze nauczanie, większe
szanse na lepszą przyszłość… po prostu… moje prywatne sprawy mnie tutaj
przyciągnęły- nie chciałam im wszystkiego wyjaśniać. Są mi jeszcze obcy.
- Rozumiem- Damien musiał wyczuć, że nic więcej nie powiem.
Nie poruszał już tego tematu.
- No a z tego co widziałem to sami najlepsi zajęli się
opieką nad tobą- wtrącił się Alex. Kątem oka zauważyłam jak Jass szturchnęła
go… dość mocno w bok. Reszta grupy spiorunowała go wzrokiem. Zresztą, również
wyczułam tą napiętą atmosferę.
- Nie rozumiem- powiedziałam wyczekując wyjaśnień. Sprawa ta
robi się coraz dziwniejsza.
- Najpierw ten James, a później jego przyrodni brat… koło
zataczasz- rzekł swobodnie nie zwracając uwagi na resztę, która gotowała się z
wściekłości.
Hola! Czy on powiedział „jego przyrodni brat” ?! Że co! Teraz
wszystko rozumiem! Jak mogłam być taka głupia! Nie poznać tego tak od razu!
Jacob opuścił mnie gdy szłam do Jamesa
aby uniknąć z nim spotkania. To dla tego James się w nas gapił. Tylko… czy Jake
jest taki naprawdę? Czy on naprawdę odrzuca od siebie Jamesa? To Jake prowokuje wszystkie kłótnie? To
prawda? Jacob jest dokładnie taki jakiego James przedstawił? W świetle czarnych
i szarych kolorów. Ciężko mi w to
uwierzyć. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Czemu James mi nie powiedział?
Już dość dużo o nim wiem.
-Alex!- wyrwał mnie głos Jess. Syknęła ostrym głosem do
Alexa. Nic sobie z tego nie robił. Wręcz przeciwnie, cała sytuacja go bawiła.
Przez tak krótki czas zdążył mnie ocenić i znienawidzić?
- No co? Ja tylko... to prawda- krzykną Alex rozwścieczony.
Wstał, zabrał tacę z jedzeniem i odszedł. Przysiadł się do jakiegoś stolika z
grupą chłopaków. Zrobiłam się strasznie
zła. Mrużyłam często oczy aby na światło dzienne nie wyłoniły się moje łzy. Nie
wiem czemu ale już tak miałam. Kiedy robiłam się okropnie zła ciurkiem spływały
mi łezki.
- Nie przejmuj się nim. Nie spodziewaliśmy się tego po nim.
Wiesz… sami go znamy do nie dawna- pocieszała mnie Cassie. Uśmiechnęłam się do
niej ciepło po czym powróciłam do jedzenia.
Bardzo polubiłam paczkę Jess. Byli wspaniałymi kumplami.
Przez resztę lunchu rozmawialiśmy i śmialiśmy się z byle czego. Dowiedziałam
się, że na kilka przedmiotów chodzę z Cassie, z Damienem będę widywać się na
jednej lekcji tak jak i z Jess. Tak jak przypuszczałam Damien jest chłopakiem Cassie. Tak słodko wyglądają.
Dziewczyna jest niższa do niego o kilka centymetrów co powoduje, że razem
wyglądają idealnie. Zaś Jessica marudziła, że jest sama i nie ma odpowiedniego chłopaczka, który by
do niej pasował.
Pod koniec lunchu udało
mi się dostrzec Jamesa. Siedział w towarzystwie Mika, jakiegoś innego chłopaka
i dwóch dziewczyn, które wyglądały jak żywe lalki Barbie. Były to blondynki z
zakreślonymi ustami na wyzywający czerwień. Okręcały kosmyk włosów wokół palca.
Na sam widok miałam ochotę puścić pawia. Mimo wszystko widok był przyciągający.
Udało mi się rozpoznać jedną z blondynek. Była to Lauren, dziewczyna dzieląca
ze mną ławkę na trygonometrii. Postanowiłam odwrócić wzrok. Następne co
ujrzałam to Jacoba, który siedział przy stoliku z jakimś chłopakiem i
dziewczyną. Przynajmniej ona była normalna. Jacob musiał wyczuć, że mu się
przyglądam. Zwrócił swój wzrok w moją stronę. Spuściłam swoje oczy. Zdążyłam
dostrzec w jego magnetycznym spojrzeniu troskę. Koniec! Dość się napatrzyłam i
dowiedziałam. Wraz z Jessicą i jaj przyjaciółmi odnieśliśmy tace i wyszliśmy
kierując się do swoich klas. Na szczęście miałam lekcję z Cassie. Ruszyłyśmy do
Sali nr. 7 szybkim krokiem. Na dworze nie kropiło, a ziemia była wilgotna. Co
jakiś czas pojawiały się kałuże.
Kolejne lekcje minęły dość szybko. Wędrując z klasy do klasy
starałam się nie spotkać ani Jamesa, ani Jacoba. Owszem chciałam porozmawiać z
Jamesem ale wolałam aby doszło do tego jak najpóźniej. Gdybym spotkała Jaka
szedł by za mną krok w krok. Był dla mnie bardzo miły ale nie rozumiem tej
całej sytuacje pomiędzy nimi. Chciała bym to wyjaśnić. Po lekcjach muszę czekać
na autobus dwadzieścia minut więc wykorzystam ten czas na pogaduszki z Jess. W
końcu ona zna Jacoba ponoć bardzo dobrze. Z Jamesem rozliczę się podczas drogi
powrotnej.
Niestety Jessica nie mogła poświęcić mi czasu. Przyjechał po
nią wujek, musiała pojechać załatwić z nim parę spraw na mieście. Powlekłam się
na przystanek. Dwadzieścia minut nudy. Rozejrzałam się w poszukiwaniu Jamesa.
Niestety, nie dostrzegłam go. Pewnie
chrząta się gdzieś po terenie szkoły z Mikiem. Pozostaje mi tylko cierpliwie
czekać.
Autobus przyjechał punktualnie. Usiadłam na wolnym miejscu.
Po chwili do autobusu wbiegł nie kto inny jak James. Miał poczochrane wilgotne włosy. Za nim
wkroczyło jeszcze kilku innych kolesi. Pośpiesznie zajął miejsce obok mnie, a
jego kumple na wolnych miejscach nie daleko niego.
- Hej! Jak tam lekcje- zapytał dysząc. Zapewne zgrzał się
biegiem. Cóż, taki los spóźnialskich. Uśmiechnęłam się lekko i odpowiedziałam
grzecznie.
- Okej.
Przez resztę podróży próbował wciągnąć mnie w rozmowy z tymi
kolesiami. Z wyglądu i słownictwa nie zdobyli mojej sympatii. Przez cały powrót
James nie próbował nawiązać kontaktu tylko i wyłącznie ze mną. Ułożyłam się wygodnie w fotelu i czekałam na
dojazd. Gdy wyszłam z autobusu lekko mżyło. Odwróciłam się w stronę Jamesa z
myślą, że ze mną będzie wracał. Nic z tego. Powiadomił mnie tylko, że idzie gdzieś
z kumplami i dziś mnie nie odprowadzi. Ze spuszczoną głową ruszyłam do domu.
Czyżby omijał mnie? Pewnie wie, że wiem o jego bracie i nie chce ze mną
rozmawiać na ten temat. Musi wiedzieć, że będzie musiał stanąć ze mną oko w oko
i wyjaśnić mi to wszystko. Na pewno coś ukrywa. Ta sprawa z Alexem… Niepokoi
mnie to wszystko.
Weszłam do ciepłego domu. Zdjęłam buty, kurtkę powiesiłam na
wieszaku, a szalik ułożyłam na grzejniku. Poszłam w głąb domu na spotkanie z
ciocią. Gdy weszłam do salonu ujrzałam małą dziewczynkę bawiącą się pluszowymi
misiami. Musiała mnie usłyszeć, podniosła główkę i spojrzała na mnie swoimi
pięknymi oczkami. Były koloru głębokiego błękitu. Dokładnie takie same jak
Jacoba… Kells! Otrząśnij się!
Nie bardzo wiedziałam jak mam zacząć z nią rozmowę. Miałam
wielkie pragnienie zgasić jej niepewność, sprawić aby była śmielsza i nie bała
się mnie. Patrząc na dziewczynkę w głowie pojawiły mi się różne sytuacje, w
których musiałam mieć podobną minkę.
- Cześć, jesteś Mery, prawda- zapytałam przerywając ciszę.
- Tak. Skąd wiesz?
Ooo… Ma taki słodziutki głos. Godzinami mogłam bym go
słuchać. Podeszłam bliżej i kucnęłam przed nią. Zrobiła nie pewną minę. Chwyciłam
leżącego przed nią misia w ręce i uniosłam go. Obracałam go chwilkę w rękach. W
jej oczach dostrzegłam iskierkę strachu.
- Jestem Kelsey. Mów mi Kells. Ta pani, która się tobą
opiekuje to moja ciocia, wiesz? Mieszkam tu- powiedziałam do Małej uśmiechając
się.
- Będziesz się ze mną bawić?
- Hm… Najpierw muszę znaleźć ciocię. Wiesz gdzie jest? Muszę
z nią porozmawiać- powiedziałam ze śmiechem. Cieszyłam się, że Mery bezwstydnie
nawiązuje ze mną kontakt. Zauważyłam, że śmielej się zachowuje.
- Jest u góry. W łazience. Mówiła, że pranie robi. Czy jak
wrócisz to pobawisz się ze mną? Proszę- och… jak słodko. Zrobiła proszącą
minkę. Wybuchłam śmiechem. Wstałam i oddałam miśka dziewczynce.
- Jak wrócę to raczej tak.
Uśmiechnęła się szeroko pokazując mi swoje ząbki. Mery ma
jasnobrązowe włosy do pasa, które miała zaplecione w warkocz. Ubrana była w
szare spodenki i różową bluzeczkę z motylkiem.
Wzięłam plecak i ruszyłam na górę. Wstąpiłam po drodze do
pokoju, wypakowałam książki i ponownie ruszyłam na spotkanie z ciocią. Gdy
ujrzała moją uśmiechniętą twarz, rozpromieniła się.
- I jak, Kells? Fajnie w szkole? Poznałaś kogoś nowego-
zadawała pytanie za pytaniem.
- W szkole okej, poznałam kilka nowych osób… Pamiętasz tą
Jessicę? Bawiłam się z nią jak byłam mała i przyjeżdżałam tu.
- O tak. Bardzo się lubiłyście. Cudowna dziewczyna.
- Chodzę z nią na kilka przedmiotów. Nauczyciele… myślę, że
będą dobrze uczyć.
- Cieszę się, że ci się podoba. Chodź, już ci nakładam obiad.
Poznałaś już Mery?
- Owszem, przecudna dziewczynka- naprawdę polubiłam małą.
Zazdroszczę rodzicom tak cudownej
córeczki.
- O tak.
Zeszłyśmy na dół do kuchni. Zajęłam miejsce przy stole.
Ciocia nałożyła mi obiad i podała. Mmm… Pychota. Spaghetti. Chciałam zachwycać
się tą chwilą posiłku ale nic z tego. Mała nie odstępowała mnie na krok.
Skakała w kółko wyczekując tego momentu aż odstawię talerz do zmywarki. Kiedy
już to zrobiłam pociągnęła mnie do pokoju gościnnego na wyspę swoich zabawek.
Dość długo bawiłyśmy się i śmiałyśmy. Wymyślałyśmy przeróżne
gry. Czas zleciał bardzo szybko. Po kilku godzinach podopieczni Mery przyjechali
zabrać Małą. Dowiedziałam się, że dziewczynka jest sierotą. Jej rodzice zginęli
w wypadku samochodowym. Mery podopieczną jest stara przyjaciółka mamy. Nikt
inny jej nie został. Biedna. Tak bez rodziny… Taka malutka, śliczna
dziewczynka. Aż się łza w oku kręci.
Po wizycie pomknęłam do pokoju. Była dość młoda godzina.
Szybko odrobiłam lekcje, powtórzyłam i spakowałam się. Zajęło mi to nie całe
dwie godziny. Usiadłam Na sofie i włączyłam telewizor. Skakałam z programu na
program szukając czegoś co mnie zainteresuje. Po chwili usłyszałam dzwonek do
drzwi. Ciocia podeszła otworzyć.
- Kells! Ktoś do ciebie!
Zdziwiłam się trochę. Zbiegłam po schodach pędem na dół.
Zanim weszłam w korytarz, z zakrętu wyłoniła się ciocia z uśmieszkiem
zacierając ręce. Co do diabła w nią wstąpiło? Młodzieńcza dusza czy co? Nie
wiedząc jaka niespodzianka czaka na mnie w drzwiach ruszyłam korytarzem.
Odchyliłam bardziej drzwi i ujrzałam Jamesa.
- Skoro nie pada, godzina młoda… Może przejdziemy się
gdzieś- zapytał nieśmiało.
- Hm… Mogę pójść z tobą na spacer jeśli obiecasz mi, że
odpowiesz na moje pytania- powiedziałam chytrze.
- Zgoda- powiedział uśmiechając się łobuzersko.
Weszłam w korytarz. Ubrałam buty, zapięłam kurtkę, owinęłam
szyję szalikiem i wyszłam ale natychmiast się wróciłam.
- Ciocia! Wychodzę!
Mogłam sobie wyobrazić jaki teraz uśmiech króluje na jej
twarzy. Co za diablica! Zamknęłam drzwi i podążyłam do furtki za Jamesem. Na
dworze robiło się powoli ciemno. Było coś koło godziny wpół do siódmej. Na
szczęście nie kropiło. Pozwoliłam abyśmy trochę oddalili się od domu. Czekałam
na właściwy moment aby zadać pytania…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie kochani!!!
Strasznie się cieszę z waszych komentarzy.
Bardzo mnie motywują :D
Co do rozdziału... nie wiem co o nim myśleć.
Nie za bardzo mi się podoba. Przepraszam was. Nie postarałam się.
Czekam na wasze opinie :)
Rozdział mi się podoba. Widziałam parę błędów interpunkcyjnych, ale nie dostrzegłam żadnego innego rodzaju. :D
OdpowiedzUsuńHehe Kelsey, nono ktoś tutaj sobie już chyba wcześniej wymyślił te pytania, cnie? Tylko trzeba było znaleźć odpowiedni moment. Mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach bd wiecej mojego ulubieńca XD
Alex, Alex, ciekawa postać. Intrygująca, gra w otwarte karty. Lubię szczerych ludzi, więc mam nadzieję, że trochę rozwiniesz jego postać. Nowi znajomi też są interesujący, ale to na Alexa zwróciłam największą uwagę :D
Dobra, to tyle gdyż się spieszę ;c Inaczej na pewno napisałabym więcej. Spróbuję to nadrobić pod kolejnym rozdziałem
Pzdr
Heh. Alexa nie zabraknie, przyznam, że trochę namiesza ;)
UsuńDziękuję za miłe słowa :)
Hej;) Przychodzę z komentarzem i ja;) Równie dziwi mnie zachowanie Alexa i Jamesa. Wydają się podejrzani i cała ta sprawa dość tajemnicza. Obawiałam się, że przez zachowanie tego pierwszego Kels nie zostanie dobrze przyjęta przez grupę. Musiało być jej bardzo nieprzyjemnie wysłuchując tego wszystkiego. Ciekawi mnie czemu tak nerwowo podszedł do tej sprawy.
OdpowiedzUsuńJames też jest jakiś dziwny. Najpierw ją trochę olewa, a potem sam przychodzi. Ciekawe jak zareaguje na jej pytania.
Pozdrawiam i dziękuję za komentarz u mnie! ;*
sila-jest-we-mnie.blogspot.com
Bardzo dziękuję za komentarz ;) Wszystkie są mile widziane :D
UsuńJak widzę wszystkich zainteresowała ta cała sprawa z Alexem :) Cieszę się, że każdy wyrobił sobie o nim opinię. Dość sporo namiesza, pokomplikuje parę spraw.
James... ma pełno za uszami :D Będzie z nim jeszcze dużo mniej więcej podobnych akcji.
Jak zareaguje na pytania... Zapraszam do dalszego czytania i zachęcam do komentowania ;)
Dziękuję, również pozdrawiam :)
Mam dziwne wrażenie, że cała ta sprawa z paczkami, nienawiścią, itd. ma jakiś nadnaturalny podkład. Bo czy to nie jest normalna kolej rzeczy? Pojawia się nowa dziewczyna, zwraca na siebie uwagę dwóch przystojniaków (braci!), odnajduje swoją starą przyjaciółkę, która niezbyt lubi się z Jamesem, bez powodu! Zalatuje mi tu wampirami (ta blada cera Kells), albo wilkołakami.
OdpowiedzUsuńIdę dalej,
Minoo
healer-of-century.blogspot.com
P.S.
"Mimo że" to swojego rodzaju wyrażenie. W tej sytuacji przed "że" nie stawiamy przecinka.