06.02 - jeśli ktoś chce jakiś kontakt do mnie ( ask, snap, tumblr), może napisać. Jestem otwarta na nowe znajomości ;)










niedziela, 16 listopada 2014

Rozdział 10.

                                                ,,Magia ma swoją cenę.
                                                  Jest nią cierpienie. " - Laini Taylor



Lunch miną bardzo szybko. Cały ten czas spędziłam w gronie moich przyjaciół, Jamesa i Mika. Co chwilę wybuchaliśmy śmiechem. Cieszę się, że trafiłam właśnie na nich. Gdy kończył się czas wolny, ubraliśmy się ciepło, wyszliśmy i ruszyliśmy do swojej klasy. Ostatnie lekcje minęły w dość szybkim tempie. Pani z fizyki zrobiła małą kartkówkę z ostatniej lekcji. Nie powtórzyłam wiadomości przez co ocena może być niska. Odpowiedziałam na wszystkie trzy pytania ale wątpię, że wszystkie są dobrze.

Po lekcjach James poinformował mnie, że dziś nie będzie ze mną wracał. Szkoda. Całą drogę do domu spędzę gapiąc się w domy za szybą. Postanowiłam troszkę pogrzebać w plecaku. Jest szansa, że znajdę MP3. Oczywiście z moim szczęściem jej nie znalazłam. W drodze powrotnej się strasznie nudziłam. Wysiadając na przystanku przypomniałam sobie o czymś. Uśmiechnęłam się szeroko jak głupia. Dziś znów przychodzi ta cudna dziewczynka Mery, a po południu idę odwiedzić swoją klacz, Lunę. James  powinien być.

Z uśmiechem na twarzy ruszyłam do domu. W salonie, dosłownie wszędzie, były porozrzucane zabawki. Ciocia ganiała małą dziewczynkę. Dziwię się, że jeszcze nie poskręcały sobie kostek czy nie połamały nóg na zabawkach. Ja od razu na pierwszej lepszej zabawce połamałam bym sobie nogę. Takie warunki nie były dla mnie.

Weszłam w głąb pokoju. Założyłam ręce na biodra i czekałam. Mery stanęła, posłała mi swój słodki uśmiech po czym podbiegła do mnie i wtuliła się we mnie.

- Cześć, Kelsey! Pobawisz się ze mną? Proszę- powiedziała w dalszym ciągu przytulona do mnie. Odwzajemniłam uścisk.

- Jasne ale jak zjem, dobrze?

- Aha.

Pobiegła pędem do swoich zabawek. Ciocia wyprostowała się, a następnie ruszyła z uśmiechem na twarzy do kuchni. Podreptałam zaraz za nią.

- Jak w szkole, Kells?

- Dobrze. Miałam dziś niespodziewaną kartkówkę z fizyki. Nie za bardzo byłam do niej przygotowana- przyznałam się robiąc kwaśną minkę. Ciocia lekko się zaśmiała.

- Zobaczymy co dostaniesz. Siadaj i zjedz. Smacznego.

- Smacznego- wbiegła Mała do kuchni krzycząc. Na jej twarzyczce królował piękny, szeroki uśmiech. Zaśmiałam się głośno.

- Dziękuję!

Zjadłam szybko. Mery oczywiście siedziała naprzeciwko mnie z pluszakiem w ręce. Dziś cierpliwie siedziała w jednym miejscu. Kiedy puste naczynia wsadziłam do zmywarki, ruszyłyśmy do salonu. Dobre dwie godziny spędziłyśmy na zabawie i śmianiu się.

W pewnym momencie Mery zastygła w bezruchu ze swoimi prześlicznymi oczkami wtopionymi we mnie. Lustrowała mnie swoim wzrokiem. Minę miała pełną powagi. Uśmiechnęłam się do niej lekko, a zarazem niepewnie. Dopiero po dwóch minutach ciszy odezwała się. Jej głos był pełen smutku, bólu.

- Wiesz, zawsze marzyłam o takiej siostrze jak ty. Jesteś bardzo ładna i bardzo cię lubię.- wzruszyły mnie bardzo te słowa. Miałam ochotę pójść w kąt i się wypłakać.

- Też marzyłam o siostrze. Takiej małej, słodkiej i pięknej jak ty. Też cię bardzo polubiłam- mogłam bym przysiąc, że zauważyłam małe łezki w jej oczach.

Strasznie mi jej szkoda. W tak młodym wieku straciła tak cholernie ważne osoby. Chciałam bym jej pomóc. Z całego serca tego pragnęłam. Tylko jak?

Po chwili wróciłyśmy z powrotem do zabawy. Jednak nie śmiałyśmy się tak jak wcześniej. Kiedy rozległ się dzwonek do drzwi, ciocia otworzyła i zaprosiła mamę zastępczą dziewczynki do środka. Pomogłam Mery się ubrać. Na do widzenia Mała przytuliła się do mnie. Odwzajemniłam uścisk.

- Widzę Kelsey, że masz podejście do dzieci. Mery opowiadała mi jak się bawiłyście- oznajmiła zastępcza matka.

- Owszem, bardzo lubię dzieci, a z Mery lubię spędzać czas.

Kobieta posłała mi uśmiech, który szybko odwzajemniłam. Nasi goście opuścili dom żegnając się słowem  ,,do widzenia”.

 Ruszyłam na górę szybko odrobić lekcje. Nie zajęło mi to dużo czasu. Spakowałam książki na jutrzejsze lekcje po czym pędem zeszłam na dół. Weszłam do gabinetu cioci.

- Wychodzę. Wrócę za jakieś dwie godziny- oznajmiłam pędem.

- Dobrze!

Ubrałam szybko buty i kurtkę. Na dworze nie padało. Na szczęście. Ruszyłam szybkim krokiem do stajni pani Grażyny. Przekraczając furtkę zauważyłam czarny motor oparty o ścianę jakiejś szopy. Wyglądał na mało używany. Na ramie widniał jakiś napis. Ogólnie wygląd motoru bardzo mi się spodobał. Kocham motory. Bardzo chciałam bym mieć taki pojazd ale rodzice uważają, że jest to maszyna nie potrzebna i zbędna. Też mi coś!

Lustrowałam bardzo uważnie motor. Podeszłam bliżej do maszyny. Śmiało dotknęłam siodełka i kierownicy. Zgaduję, że to cacko należy do Jamesa. Tylko czemu nie jeździ tym do szkoły? Może nie lubi się popisywać, a taki motor z pewnością przykuł by uwagę dużej ilości osób?

Z głową pełną myśli ruszyłam dalej. Mijałam przeróżne szopy. Wreszcie dotarłam do budynku, który był moim celem. Była to duża drewniana stajnia. Drewniane drzwi były lekko uchylone. Podeszłam do nich i odchyliłam je jeszcze bardziej wpuszczając więcej światła do środka. Zauważyłam, że na suficie w stajni wisiała dość duża żarówka rozjaśniająca małą część pomieszczenia.

Między boksami, w których stały konie, dostrzegłam sylwetkę mężczyzny. Cichym krokiem ruszyłam w jego stronę. Był odwrócony do mnie tyłem. Bodajże sypał jedzenie dla koni do wiaderka.

- Cześć James! Co dziś będziemy robić- zapytałam pewnie. Stałam kilka metrów od niego. Usłyszałam cichy śmiech.

- Aż tak jestem do niego podobny- zapytał z kpiną odwracając się w moją stronę. Stałam jak wmurowana. Było mi bardzo głupio za tą całą sytuację. Jacob zaś stał oparty z szerokim uśmiechem. Bezwstydnie lustrował mnie wzrokiem.

- Och. To ty. Przepraszam- powiedziałam nieśmiało. Spuściłam głowę, którą po chwili odwróciłam.

- Nie ma sprawy. Myślałem, że James cię uprzedzi. Dziś go nie ma. Ma pewną sprawę do załatwienia. Jeśli mogę pomóc… Jestem do twojej dyspozycji- powiedział śmiało. Po ostatnim zdaniu wyszczerzył się jak jakiś głupek. Dostrzegłam w jego niebieskich oczach iskierki. 

- Nie, dziękuję. Poradzę sobie sama- warknęłam. Jego uśmiech troszkę się złagodził.

- Oj daj spokój! O co ci chodzi?! Od dziś zachowujesz się jakoś tak dziwnie. Unikasz mnie, a jak ze mną rozmawiasz to tylko z nerwami. Co cię do cholery ugryzło?!

- Co mnie ugryzło?! Popatrz na siebie, a później oceniaj jak ja się zachowuję! Rozmawiam z tobą z nerwami bo mnie denerwujesz! To chyba oczywiste, nie sądzisz?!

- Ja cię denerwuję?! Ja?! A pierwszego dnia to co?! Zachowywałem się tak samo jak wczoraj, dziś, jutro też będę się tak zachowywał! Zawsze taki jestem! I co? Wtedy ci to nie przeszkadzało, tak?!

 Teraz tryskaliśmy złością. Oboje byliśmy wściekli. Miałam ochotę mu przywalić. Jaki on jest bezczelny!

- Gdybyś nie był taki zapatrzony w siebie i nie brną w kłamstwa, wierz mi rozmawialibyśmy ze sobą inaczej- powiedziałam przez zaciśnięte zęby starając się opanować targające mną emocje.

- Dlaczego ty wierzysz w kłamstwa- zapytał cicho.

Oczy miał przepełnione bólem. Ręce zaciskał w pięści. Oboje mierzyliśmy się wzrokiem. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. To wszystko staje się coraz bardziej pomieszane. Miałam ochotę stanąć z boku, a na moje miejsce wsadzić kogoś innego. Mam dość tych wszystkich kłamstw.

Jestem ciekawa jaką on zaserwował by mi swoją wersję. Pewnie zrzucił by całą winę na Jamesa. A co jeśli trochę jest prawdy w jego wersji, a w wersji Jamesa jest również trochę prawdy? Może oni obydwoje kłamią?

- Skąd mam wiedzieć, że to akurat ty mówisz prawdę- zapytałam słabym głosem. Skierował swój wzrok prosto na mój. Patrzeliśmy sobie prosto w oczy.

- Zaufaj mi- rzekł po chwili ciszy.

Nagle coś z tyłu stajni coś stuknęło. Szybko odwróciłam głowę w stronę gdzie dochodził odgłos. Drewniane drzwi strzeliły po czym po raz kolejny szeroko się otwarły. W progu ujrzałam panią Grażynkę z poważną miną na twarzy. Pewnie wkroczyła między nas dwóch. Jacob zmieszany posłał mi lekki uśmiech. Następnie swój wzrok skierował na kobietę stojącą między nami.

- Usłyszałam jakieś krzyki. Postanowiłam to sprawdzić. Wszystko w porządku?

Zapytała błądząc wzrokiem po naszych twarzach. Głupio mi się zrobiło, że między mną, a Jacobem panowała na tyle napięta atmosfera, że doszło do podniesionych tonów głosu. Spuściłam wzrok. Niezły wstyd. Z drugiej strony byłam troszkę na nią zła. Chciałam bym poznać tą „wersję Jacoba”. Mogłam bym porównać, która jest bardziej realna i może doszłam bym do sedna sprawy.

- My… - zaczął się tłumaczyć Jake. Zapewne nie wiedział jak wytłumaczyć to całe zajście.

- Ja… zobaczyłam dużą mysz i… zaczęłam na niego krzyczeć aby coś z nią zrobił. Wie pani, ja się bardzo… boję myszy. Bardzo przepraszam. Nie chciałam zrobić takie wielkie zamieszanie- wtrąciłam swoje zmyślone wyjaśnienie. Dodałam do tego nie pewny uśmiech. Mam nadzieję, że później Jake wynagrodzi mi to.

- Och, rozumiem- wybąkała speszona. Posłała nam ciepły uśmiech.- No więc ja… już nie przeszkadzam. A ty- tu wskazała na Jacoba- zajmij się tą myszą aby Kells się nie musiała już bać- byłam stuprocentowo pewna, że puściła do niego oczko. Zrobiłam kwaśną minę.

- Załatwione- rzekł Jake z uśmiechem po czym zwrócił się w moją stronę i posłał mi łobuzerski uśmiech.

Pani Grażyna uśmiechnęła się do nas ciepło. Skierowała się w stronę wyjścia. Odprowadziłam ją wzrokiem. Miałam wielką chęć zapaść się pod ziemię.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Strasznie was przepraszam! Obiecałam wam długi rozdział a wstawiam takie coś...
Brak czasu... przykro mi.
Wszystkie wasze blogi postaram się nadrobić w tygodniu! Przeczytam i wyrażę swoją opinię, obiecuję!
Zapraszam do komentowania, wyrażeniu swojej opinii.
Każdy z was może również zagłosować w ankiecie. Nic was to nie kosztuje, (jest to anonimowe!) a dla mnie znaczy to bardzo dużo!
Pozdrawiam! :)  Miłego tygodnia! Powodzenia w szkole.

7 komentarzy:

  1. Mimo,że krótki to mi się post podoba :) a ja zapraszam do siebie,nie ma nic wspólnegoz blogiem o opowiadaniach,ale myslę,że Ci się spodoba :
    swiat-wedlug-pauli.blogspot.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :)
      Na pewno w wolnym czasie wpadnę! ;)

      Usuń
  2. Nie ma sprawy, rozumiem doskonale, ze nie masz czasu. Sama przez to przechodze... od paru dni probuje napisac rozdzial na bloga, ale nie da rady znalezc chwili...
    Co do rozdzialu podobal mi sie :) mimo ze krotki. Jakos juz na widok tego motocykla mialam wrazenie, ze to rozdzial Jake'a xD motor jakos do Jamesa mi nie pasuje. Jestem ciekawa, co ten James ma do zalatwienia. Na pewno cos zwiaznego z magic i tymi sprawami xD albo tylko tak sobie wmawiam, co pewnie jest prawdziwsze.
    Czekam nn i mam nadzieje, ze znajdziesz i czas i wene :)
    Pzdr
    Opowiadaniebyjasminelovelace.blogspot.com
    Shadowofland.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe... aż tak łatwo mnie przejrzeć? :D
      Co do magii... spokojnie dojdziemy. Wież mi, wkrótce będzie miało tu zdarzenie, które nie będzie szło wytłumaczyć w normalny, codzienny sposób. ;)
      Dziękuję za komentarz i życzę abyś znalazła czas na napisanie nowego opowiadania. Niecierpliwię się już troszkę ;)

      Usuń
  3. Trochę mnie zdziwiło, że wszystkie imiona są zagraniczne, a tu nagle pojawia się Pani Grażynka. Nie wiem czy zrobiłaś to specjalnie, bo kobieta jest narodowości polskiej, czy przez przypadek;)

    Kelsey nazywa Jacoba bezczelnym, a sama jaka jest? Denerwuje mnie trochę ta postać. Oskarża tego chłopaka o kłamstwa i traktuje jakby się nie znali tylko na podstawie słów Jamesa. Zawrócił jej w głowie i wystarczyło słowo by stanęła po jego stronie. A co jeśli to on kłamie? Nie bardzo daje dojść Jacobowi do głosu, a on nie wydaje się być złym człowiekiem. Może powinna skonfrontować obu chłopców zamiast stać murem za jednym z nich? Zanim się kogoś skreśli powinno się dać mu szansę na obronę i mam nadzieję, ze Kelsey wreszcie wysłucha co Jacob ma do powiedzenia.
    Ciekawe kłamstewko z myszą xD

    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Imię Pani Grażyny zostało wybrane specjalnie. Wyjaśnienie pojawi się w dalszych częściach ;)
      Dziękuję za wyrażoną opinię :D

      Usuń
  4. Dołączę się do team'u Jake'a. Jest on mimo wszystko, bliższą mi postacią, niż James, dlatego też... Kells niech chociaż spróbuje się z nim dogadać na równych zasadach.

    Niech da mj takie same szanse jak Jamesowi, to byłoby sprawiedliwe :-)

    Minoo,
    healer-of-century.blogspot.com

    P.S.
    Motor to chyba powinna być działka Jake'a, ale z tym, że to James, to mnie zaskoczyłaś :-)

    OdpowiedzUsuń