Strata czyni cię potężnym"- Cassandra Clare
Nowy etap.
Nadeszła
wyczekiwana mi sobota. Wstałam po dziesiątej. Jakoś musiałam się wyspać. Przez
ostatnie dni tygodnia dokuczały mi koszmary. Głównie o tej samej fabule. Jakiś
facet – mocno umięśniony- podchodzi do mnie od tyłu i zakłada ciemną chustę na
oczy. Nic nie widzę, próbuję się wyrwać, szarpię i okładam go mocnymi
uderzeniami. Jednak jemu nie sprawia to trudności. Z łatwością bierze mnie na
ręce i wsadza do samochodu. Kiedy już siedzę na siedzeniu, wbija mi w bok igłę
z jakimś płynem. Tracę siły, staję się bezbronna. Wywozi mnie gdzieś daleko.
Kiedy już wyciąga mnie z auta i z wielkim kopnięciem otwiera jakieś drzwi, sen
się kończy. Budzę się cała zalana potem. Z trudem łapię hausty powietrza. Nie
bardzo wiem jak zinterpretować sen. Boję się najgorszego. Staram się o tym nie
myśleć.
Zeszłam
na dół, do kuchni. Na blacie stał wielki talerz z kanapkami z kubkiem herbaty-
pewnie już zimnej. Zauważyłam kartkę opartą o naczynie. Uniosłam ją aby
przeczytać treść wiadomości.
Dzień dobry, kochanie! Jaka miła odmiana. Dziś wreszcie
Porządnie pospałaś. J Zrobiłam ci śniadanko,
zagrzej sobie herbatkę. Smacznego!
Zobaczymy się po południu. Praca trzyma mnie w biurze ale obiecuję,
że jak wrócę zagramy w coś, film oglądniemy. Taki babski wieczór.
CAŁUSKI! Miłego dnia, Kells.
Odłożyłam
kartkę papieru i wzięłam się za jedzenie. Po śniadaniu brudne naczynia
wstawiłam do zmywarki. Następnie poszłam do pokoju. Wybrałam ładne ciuchy i
ruszyłam się w nie przebrać. W łazience dość długo przyglądałam się swojemu
odbiciu. Nie byłam jakąś tam wielką pięknością więc nie ma zbytnio na co
patrzeć. Nigdy nie ubierałam się w jakieś superowe ciuchy, nie malowałam twarzy
gdyż uważam, że jest to zbędne. Im więcej tego pudru, kremów, szminek… Grr… Niszczy
się tylko twarz. Ale cóż, niektórzy mają inne zdanie.
Gdy
wyszłam z łazienki opadłam na łóżko. Musiałam pilnować telefonu. Jacob
obiecała, że zadzwoni i poinformuje mnie gdzie się spotkamy i o której. O, o
wilku mowa. Właśnie usłyszałam dźwięk dzwonka telefonu. Nacisnęłam zieloną
słuchawkę po czym przyłożyłam urządzenie do ucha.
-
Dzień dobry! Jak się spało?
-
Hej. O której i gdzie się spotykamy?- zignorowałam pytanie.
-
Spakuj swoje najważniejsze rzeczy, ciuchy na przebranie. Powiedz swojej cioci,
że będziesz nocować u Jess. Przyjadę po ciebie o 18.00- chwilka. Czy ja dobrze
słyszę? Mam okłamać ciocię i pojechać na noc do kogoś kogo nie znam bardzo
dobrze?
-
No, nie wiem…
-
Ufasz mi?- zapytał z nadzieją i smutkiem w głosie.
-
Nie chcę kłamać cioci. To nie fair.
-
Och, nie. To nie będzie kłamstwo. Po części to prawda.
-
Później zawieziecie mnie do Jess?
-
No… W pewnym sensie. Wiesz, że nie mogę ci teraz wszystkiego powiedzieć aby nie
naruszyć paktu. Wytrzymaj jeszcze trochę. Na razie ja i Jass… przygotowujemy
się do tego… wszystkiego.
-
Co robicie?
-
Nie teraz, Kells, nie teraz. Spakuj się i bądź gotowa o 18.00, pamiętaj! Do
zobaczenia.
-
Do zobaczenia.- powiedziałam zmarnowana.
Nie
bardzo wiem co o tej całej sytuacji myśleć. Może nie jeden normalny człowiek by
odsuną się do nich jak najdalej, wyczyścił ręce z tego wszystkiego. No właśnie,
ja jestem inna. Czuję, że muszę im pomóc. Coś jest w nich takiego… Mam wrażenie jakby między nami utworzyła się
jakaś mocna więź. Jacob dał mi wybór. Mogę im pomóc ale mogę i zostawić.
Odłożyłam
telefon na nocną półkę. Wstałam i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej jakieś
ciuchy na przebranie, piżamę, bieliznę, ręcznik i kosmetyczkę. Wszystko wpakowałam
do mojego plecaka. Usiadłam na sofie. Nie bardzo wiedziałam co teraz mam ze
sobą zrobić. Zbliżała się czternasta. Miałam jeszcze dużo czasu. Zarzuciłam na
siebie grubą bluzę i wyszłam na balkon. Słońce lekko przygrzewało. Zapowiadał
się dzień bez deszczu. Postanowiłam się przejść na boisko.
Zeszłam
na dół i ubrałam buty. Nie potrzebowałam grubej kurtki. Sama ciepła bluza w
zupełności wystarczy. Zamykając drzwi na klucz, wyjęłam telefon, wybrałam numer
do cioci i czekałam aż odbierze. Po drugim sygnale odebrała. Poinformowałam ją
o tej „nocce”. Z wielką gulą w gardle przekazałam jej plany. Życzyła mi abym
się dobrze bawiła. Podziękowałam jej po czym rozłączyłam się. Schowałam telefon
do kieszeni i ruszyłam na boisko.
Mijałam
kolejne uliczki. Większość ludzi – co bardzo dziwne- nie mieli ogrodzonego
terenu. Dopiero po jakimś czasie pojawiły się ogrodzone działki. Każdy dom
prezentował się jak najlepiej umiał. Wyraźnie widać, że ludzie starają się
pielęgnować ogródki tak aby efekt był najlepszy. Miałam wrażenie, że kolejno
oglądane przeze mnie domy wyglądały podobnie. Tak jakby mieszkańcy rywalizowali
między sobą, kto ma ładniejszy, bardziej dostojniejszy czy wykwintniejszy dom.
W jakie słowo to nie ubrać- widoku nie opisze.
Uliczki
były pełne pustki. Od jakiegoś czasu przejechały z dwa czy może trzy auta. Nic
więcej. Większość mieszkańców korzystała z dopisującej im ładnej pogodzie.
Spacerowali czy jechali na rowerze. Może jeszcze nie jest tak źle, świat
nowoczesności nie wszystkich pochłoną.
Idąc
tak i podziwiając zauważyłam, że trochę zboczyłam z trasy. Zaszłam za daleko.
Stwierdziłam, że mogę trochę obejść mieścinę i dotrzeć na boisko inną drogą.
Tak przynajmniej planowałam. Jako, że jestem marna w orientacji w terenie
wylądowałam nie gdzie indziej jak w polu. Tak jest. W polu pełnym mokrej ziemi.
Zmarnowana wyciągnęłam telefon i włączyłam nawigację. Po 15 minutach wyszłam na
asfalt, później to już szło z górki. Nim się obejrzałam byłam w znajomych mi
stronach. Podczas marszu poczułam coś w kieszeni mojej bluzy. Sięgnęłam po
przedmiot chcąc go jak najszybciej zidentyfikować. Te „coś” okazało się być
moją MP3. Szukałam jej od kilku dni ale nie umiałam jej znaleźć. No tak, nie
wyjęłam jej po tym spacerze, w tedy jak przyjechałam i zderzyłam się z Jacobem…
Bez myślenia wsadziłam słuchawki w uszy,
włączyłam muzykę, z którą już po chwili szłam w rytmie. Kolejno leciały
piosenki pieszcząc moje uszy. Kocham słuchać muzykę. Kiedyś nawet chciałam ją
tworzyć ale zdecydowałam, że granie na gitarze – która jest moim ulubionym
instrumentem-, pianinie czy skrzypcach było by katastrofą. Jedyne czego bym
dowiodła to zniszczenia muzyki. Więc zostałam po prostu zwykłym słuchaczem z
marzeniami.
Byłam
coraz bliżej boiska. Zdjęłam słuchawki, które na powrót znalazły się w kieszeni.
Słyszałam gromkie okrzyki chłopaków kłócących się o jakieś punkty, auty czy
coś. Prowadzili zażartą kłótnię. Po przekroczeniu furtki zauważyłam znajome mi
twarze. Poznawałam ich ze szkoły jednak imiona wyleciały mi z głowy.
Skierowałam
się do ławki na uboczu. Idąc sprawdziłam godzinę na telefonie. Była 15.20. Ech,
jeszcze tyle czasu. Co ja mam robić? Usadowiłam się wygodnie na ławce trzymając
smartfon w ręce.
Zlustrowałam
wzrokiem chłopaków całych zgrzanych, czerwonych z potem ściekającym im po
twarzy. W dalszym ciągu drążyli kłótnię. Jeden z rozmówców podniósł rękę.
Miałam wrażenie, że zaraz rozpocznie się bójka. Oczywiście nikt nie miał
zamiaru ingerować. Wszyscy stanęli nie daleko nich. Wbijali w nich wzrok z
nadzieją, że rozpocznie się jakaś ciekawsza akcja. Na szczęście w porę zjawił
się ktoś z dorosłych. Opanował całą sytuację. Wszyscy się rozeszli próbując
opanować emocje. Kilku z tych kolesi rzuciło z dwa przekleństwa po czym oddzielili
się.
Nastał
spokój. Skończyło się widowisko, a ja nie miałam na powrót co robić. Obracałam
w rękach telefon. Co jakiś czas sprawdzałam godzinę. Chcę się już dowiedzieć
prawdy. Jako mała dziewczynka byłam strasznym molem książkowym. Tyle razy
czytałam bajki, powieści fantastyczne. W tedy wiedziałam, byłam stuprocentowo
pewna, że takie rzeczy nie mają miejsca w naszym świecie. To nie możliwe, żadne
krasnoludki, wróżki, czarodzieje… To nie istnieje! A teraz?! Obcy, nie znany mi
chłopak podczas tłumaczenia kuli się u mych stóp! Dzieją się różne dziwne
rzeczy, których całkowicie nie rozumiem. Jakiś kodeks, pakt nie do naruszenia.
Co to ma być?!
Moje
przemyślania przerwał dźwięk telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. Pokazywał mi
jedną nie odebraną wiadomość. Sprawdziłam od kogo. Wyświetlił się jakiś numer.
Nie poznałam go. Mimo wszystko otworzyłam smsa.
Jego treść mną wstrząsnęła.
Ode mnie się tak łatwo nie uwolnisz, Kotek. Jeżeli myślisz,
że jak zmienisz numer to cię nie znajdę to się mylisz.
Nie wiesz do czego jestem zdolny, więc lepiej jeśli nie będziesz
mnie prowokować. Radzę Ci mieć oczy dookoła głowy. Nigdy
nie wiadomo co się może stać. Mam dla ciebie zaplanowaną
niespodziankę. Całuski, Kells. Tom.
Co
ja mam o tym wszystkim myśleć?! Zmieniłam numer, tylko rodzice i przyjaciele o
nim wiedzą! On mnie prześladuje?! Co to ma znaczyć?! W oczach zebrały się łzy.
Podkuliłam nogi pod brodę. Czułam gęsią skórkę na plecach. Całe moje ciało
dygotało. Co ja mam teraz zrobić?
Po
chwili poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Podskoczyłam jak oparzona. Podniosłam
swój wzrok. Napotkałam zmartwioną twarz Alex ’a. Tak, tego samego, który
siedział z paczką Jess w stołówce. Nie wiem czego tym razem ode mnie chce.
Przyjęłam to, że mnie nie polubił.
-
Wszystko w porządku, Kells?- zapytał zmartwiony. Chwila? On się o mnie martwi?
-
Yyy… Tak, ok.- próbowałam wstać.
Byłam
na tyle roztrzęsiona, że przy pierwszej próbie od razu zachwiałam się. Jak nic
poleciłam bym na twarz gdyby nie Alex. W porę złapał mnie w pasie i ustawił do
pionu. Gdy był już pewny, że stoję na nogach odsuną ręce jednak na wszelki
wypadek trzymał je w gotowości. Powoli, z ostrożnością obróciłam się w jego
stronę.
-
Dzięki.- powiedziałam robiąc nie pewny uśmiech.
-
Na pewno w porządku? Wyglądasz na mocno roztrzęsioną.
-
Nie naprawdę, jest okej.
-
No dobra. Ja… Chciałem cię przeprosić za… to w stołówce. Wiesz jak to jest.
Człowiek słyszy różne plotki, a potem sam nie wie co jest prawdą, a co
kłamstwem.
-
Rozumiem. Jesteś tu nowy…
-
No właśnie. Przepraszam. Nie chciałem cię urazić. – powiedział lekko się
uśmiechając.
-
Przeprosiny przyjęte.- odwzajemniłam uśmiech.
-
To może przejdziemy się gdzieś?
-
Jasne.
Ruszyliśmy
w stronę głównej uliczki. Alex zaproponował koktajl mleczny. Zgodziłam się.
Oczywiście musiałam pozwolić na to aby Alex zapłacił. Poczekałam siedząc
krześle, przy budce. Chłopak stał do mnie plecami. Co jakiś czas używał rąk,
nie wiem do czego. Czyżby chciał pomieszać te koktajle? Nie, to głupie. Kiedy
już kupił nam po napoju, usiadł naprzeciwko mnie. Przypięłam się do rurki
szybko upijając zimną ciecz z kubka. Koktajl był wyśmienity. Dawno takich
pyszności nie piłam. Ponownie wsadziłam rurkę do buzi upijając kolejne, duże
łyki napoju.
Alex
zaproponował abyśmy się bardziej poznali. Zgodziłam się. Cieszę się, że
nastawienie Alex’ a w stosunku do mnie uległo zmianie. Chłopak okazał się być
bardzo sympatyczny i zabawny. Dość często podczas rozmowy wybuchaliśmy
śmiechem. Kiedy po moim gardle ściekną ostatni łyk napoju, sięgnęłam po
telefon. Miałam jeszcze z czterdzieści minut. Alex zaproponował, że mnie
odprowadzi. Czemu nie?
Podniosłam
się na równe nogi. Poczułam jak kręci mi się w głowie, a cały obraz się
momentalnie zamazuje. Zmrużyłam oczy aby wyostrzyć wzrok. Dopiero po minucie
obraz stał się bardziej widoczny. Od czasu do czasu w oczach miałam plamki.
Czułam się jak bym stała na nogach z waty. Coś było nie tak. Czułam jak moje
serce zaczyna coraz mocniej walić, a krew robi się coraz cieplejsza. Poprosiłam
Alex’ a, żeby podtrzymywał mnie. Przez moją głowę przeleciało tysiące myśli.
Przeważnie były to jakieś durne wyobrażenia, które za wszelką cenę chciałam się
pozbyć.
Robiło
się coraz ciemniej. W pewnym momencie drogi, Alex poprosił mnie abym stanęła w
miejscu. Nie wiedziałam po co to. Posłusznie stanęłam. Chłopak staną za mną i
poprosił o chwilkę cierpliwości. Czułam jak moja głowa pulsuje. Miałam ochotę
wbiec na środek ulicy i nią iść jak gdyby nigdy nic. Szybko rozwiałam tę
głupotę. Miałam wrażenie, że część mnie- i to bardzooo duża- traci zmysły,
rozsądek, a druga, bardzo malutka część mnie próbuje przywołać mnie do
porządku. Co się zemną dzieje, do cholery?!
Nagle
poczułam jak ktoś od tyłu zarzuca na moje oczy ciemną opaskę. Mimo mojej
słabości próbuję się wyrwać. Ta maluteńka część z rozsądkiem podpowiadała mi,
że to nie kto inny jak Alex. Co on wyprawia?! Próbowałam mu się wyszarpać. Nic
z tego. Na dodatek, żadne auto nie przejeżdżało. Ludzi przechodzących też nie
było. Nikt nie jest w stanie mi pomóc. Poczułam jak jego silne ramiona oplatają
mnie. W żadnym wypadku nie próbował mnie dusić. Co on chce ze mną zrobić?!
Szarpał mną. Jako, że mój obecny stan
nie był najlepszy, bezproblemowo wcisną mnie do jakiegoś auta. Usadził
na tylnym siedzeniu po czym z zamachem wbił w mój bok igłę. Poczułam jak
nieznany mi płyn rozprzestrzenia się po moim ciele.
~~oczami
Jacoba~~
Wchodziłem
właśnie do pokoju gościnnego. Na sofie zauważyłem siedzącego Jamesa. Oparł
głowę o oparcie po czym zamkną oczy. Gdy stanąłem przed nim, wbił swój wzrok we
mnie. Zdołałem zauważyć jak napina mięśnie.
-
Jeżeli coś jej się stanie, przysięgam zabiję cię gołymi rękami!- powiedział mój
braciszek z zaciśniętymi zębami.
-
Ona sama zdecyduje czy zechce nam pomóc. To nie moja wina, że sprawa między ojcami
tak się potoczyła, a nie inaczej. Zresztą popatrz. Pakt powoli zaczyna się
unieważniać. Znów możemy normalnie rozmawiać!
-
Wiem, tylko tu nie chodzi tylko o nas. Kells nie należy do naszego świata.
Będzie jej trudno. Nie da rady. Po co mamy ją narażać?
-
Skąd wiesz? Zresztą. Jest dorosła. Zrobi co chce. Tylko ona może pomóc ponownie
złączyć te wszystkie grupy elit. To musi się wreszcie skończyć. Nie mogą się
cały czas atakować… - nie zdążyłem dokończyć gdyż przerwał mi Jass. Wstał na
równe nogi. Oboje staliśmy naprzeciwko siebie z zaciśniętymi pięściami.
-
Czemu to leży w naszym interesie?! Czemu ktoś obcy im musi to wszystko
odkręcać?!
-To
nie moja wina, że twój ojciec jest aż tak zachłanny.- powiedziałem ledwo
panując nad targającymi mną emocjami.
-
To nie moja wina, że twój stary za złamanie paktu postawił karę śmierci.
-
To nie moja wina, że twój się zgodził.
-
To nie…
-
Dosyć! Uspokójcie się! Oboje!- krzyczała Jessica. Miała poważną minę.- Ja…
Kelsey ona…
~~
oczami Kelsey~~
Po
jakiś dwudziestu minutach drogi oprzytomniałam trochę. Dalej kręciło mi się w
głowie. Nie bardzo umiałam się poruszyć. Na dodatek ciasno związana chusta na
oczach… Tak strasznie się boję. Co on chce zrobić? To było zaplanowane? Czemu?!
Miałam ochotę płakać ale zawładnęła mną mocna bezsilność, a jednocześnie
rozpierała mnie energia. Co się dzieje?! Błagam, niech ktoś mi pomoże!
Po
chwili usłyszałam zatrzask drzwi samochodowych. Alex otworzył z mojej strony
drzwi po czym wyją mnie. Chciałam pisnąć, zapytać o co chodzi, cokolwiek.
Oczywiście mój głos zawiódł. Nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
Ustawił mnie na moich watowatych nogach. Zaczął mnie popychać. Nie miałam
pojęcia dokąd idę. To było okropne. Kilka razy mimowolnie ręce powędrowały mi
do chusty. Miałam wielką chęć ją zerwać. Niestety, mój porywacz po kilku
próbach zacisną mocno swoje dłonie na moich nadgarstkach. Jeśli to przeżyję,
będę mieć okropne sińce. Po pięciu minutach siłowania, moje ciało poddało się.
Chciałam szarpać, bić Alex’ a ale nie mogłam, byłam bezsilna. Nie panowałam nad
sobą.
Alex
stanowczo prowadził mnie do jakiegoś wybranego przez siebie celu. Kilka razy
moje nogi odmówiły posłuszeństwa i ugięły się pode mną. Kiedy po raz kolejny
upadłam, Alex wykrzyczał:
-
Kotek, daj się poprowadzić. Nie szarp się, to tylko wzmocni twoje męczarnie!
-
Dokąd mnie prowadzisz? Co chcesz ze mną zrobić?- wyjęczałam. Ledwo dobrałam
słowa.
-
Spokojnie. Załatwimy to sprawnie i szybko. Ktoś musi odkupić winy i wypadło na
ciebie, mała.
Nie
wiedziałam co dalej powiedzieć. Czułam jak mój mózg traci rozum. Stałam się
marionetką. Jednak ta malusia część mnie walczyła. Tylko to za mało. Czekałam
na koniec moich męczarni. Chciałam się tylko dowiedzieć, czy to tylko sprawka
Alex’ a. Ktoś jeszcze macał w tym palce? Poczułam powiew ciepłego powietrza. Co
dziwne, jest prawie zima. Okazało się, że porywacz przyprowadził mnie do
jakiegoś pomieszczenia. Usłyszałam jak zamyka jakieś drzwi. Po chwili zerwał
chustę z moich oczu.
Chciałam
przyjrzeć się otoczeniu. Niestety w moich oczach po raz kolejny pojawiły się
plamki. Obraz stał się zamazany. Kręciło mi się w głowie. Jedyne co zdołałam zauważyć
to to, że jesteśmy w jakiejś ruinie. Na ścianach wisiały wielkie pochodnie.
Buchało z nich wielkie, rażące światło. Spojrzałam przed siebie. Wnętrze było
mało oświetlone co sprawiło mi trudność dostrzeżenia kilku interesujących mnie obiektów.
Myślę, że w głąb pomieszczenia są schody prowadzące na dół.
Na
plecach poczułam dłonie Alex’ a. Pchną mnie w głąb ruin. Miałam rację. Były to
schody. Kiedy już po nich zeszliśmy, rozpoczął się długi korytarz. Co jakiś
czas na ścianie była mała pochodnia. Ponownie poczułam powiew zimnego
powietrza, który przyniósł nie przyjemny zapach dla moich receptorów nosowych.
Zmarszczyłam nos. Czekałam na koniec korytarza. Na chwiejących nogach
przemierzałam kolejne metry. Zachciało mi się spać. Byłam dość mocno
otumaniona. Kolejne głupie myśli przybywały, a ja zawzięcie, resztkami sił
eliminowałam je.
Po
pięciu minutach, do moich uszu doszły gromkie okrzyki. Jedne głosy były
strasznie skrzypiące, inne mówione basem, a jeszcze inne cieniutkim głosikiem.
Byłam przerażona. Za kilka chwil, mój marny żywot dobiegnie końca. Tak nie
można! Zawsze marzyłam o dużym domie,
mieszkać w nim z gromadką dzieci i kochającym mnie mężem! A teraz co?!
Coraz
bliżej byliśmy tajemniczych odgłosów. Mój oddech przyśpieszył. Wkroczyliśmy do
pomieszczenia. Widok był jednocześnie przerażający jaki i ciekawy, nie
codzienny. Otóż, wszystkie głosy wydobywały się od różnych tajemniczych istot.
W całym tym zamazanym widoku zdołałam zobaczyć: wielką sylwetkę w szacie, na
głowie znajdowały się czarne oczy z czarnym dziobem, na czubku widniały z może
trzy pasma włosów. Kolejne co zauważyłam to wielkie obrzydliwe, obślizgłe
cielsko w podartych ciuchach. Krąg tworzyły liczne dziwactwa. Kościotrupy, małe
stworzonka na kształt krasnali- tylko bardziej zaniedbani i przerażający-,
jakiś niedźwiedź stojący na tylnych łapach, cały wychudzony z wielkimi kłami.
Niektóre stwory przypominały coś na kształt człowieka.
Po
chwili poczułam jakąś rękę. Była zimna, mokra i glutowata. Powędrowałam
wzrokiem do jej właściciela. Była nim jakaś kobieta z wyłupiastymi oczyma. Jej
głowę zdobiły poczochrane, czarne włosy. Tylko tyle zdołałam dostrzec. Wydała z
siebie głośny okrzyk w niezrozumiałym mi języku. Czułam, że zwiastuje to coś
nie dobrego. I zaczęła się tortura.
W
moją stronę skierowały się nie ludzkie stworzenia. Zaczęły szarpać mną na
wszystkie strony. Przy tym wykrzykiwali w swoim ojczystym języku przeróżne zwroty.
Ich chwyty były bolesne. Po niektórych stworzeniach, które mnie dotknęły czy
otarły się o mnie, zostały ślady. Na początku w tym, miejscu skóra piekła,
następnie siła bólu wzrastała. Po kilku minutach zostawał czerwony ślad. Modliłam się aby już skończyli. Nie
chciałam cierpieć. Co jakiś czas z mojego gardła wydobywały się piski, krzyki.
Szarpałam się na wszystkie strony.
Kiedy
już myślałam, że stwór który uniósł rękę aby zadać mi cios, będzie ciosem
ostatecznym. Myliłam się. W tłumie zauważyłam przedzierającą się grupę osób.
Osób ludzi! Między innymi znajdywał się tam Alex. Byli coraz bliżej mnie.
Oprócz mojego porywacza, byli tam dwaj wysocy mężczyźni i dwie zgrabne kobiety.
Chciałam im się przyjrzeć bliżej ale ledwo określiłam ich płeć. Byłam
wyczerpana. Ból stawał mi się obojętny.
Kiedy
grupa nieznanych mi osób stanęła przede mną, przeróżne dziwactwa odsunęły się o
krok ode mnie. Kilka z nich podtrzymywało mnie. Chwycili mnie za ręce i boki.
Przez jakiś czas cała piątka przyglądała się mojej osobie bez słowa. Byłam cała
rozczochrana, z otwartych ran tryskała krew, a oczy zamykały się mimowolnie.
Ubrania miejscami były rozdarte. Nogi uginały się po de mną.
-
Do dzieła- usłyszałam stanowczy głos jednej z kobiet.
Zacisnęłam
oczy czekając na ból. Ostatnie co poczułam to ostry, przecinający skórę ból na
nadgarstku. Krzyknęłam. Osunęłam się na podłogę. Ostatnie co poczułam to ból
głowy. Nastała ciemność…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hohoh! Wesołego Świętego! :D
Życzę wam duuużo prezentów mikołajkowych!
Ten rozdział to taki mój prezent.
Liczę na to, że się podoba.
Oceniajcie od 1-10 ;)
Prosiłam bym abyście wyrazili opinie co do nowego wyglądu.
Chcecie zakładkę "spojler" ?
Czekam na opinie!
Mogą się przytrafić jakieś błędy czy coś. Jam jest żarłok literowy XD
Pozdrawiam!
Co oni chcą jej zrobić?? Ja chcę już następny rozdział xd
OdpowiedzUsuńhttp://fear-of-losing.blogspot.com
Hehe... Za nie długo poznacie odpowiedź. :*
UsuńW O W
OdpowiedzUsuńNo, niezle, niezle.
Nie wiem, co mam napisac, jestem zszokowana tym zakonczeniem.
Czy ja dobrze zrozumialam, ze Kells zostala wydana na ofiare?
*
Zaraz wroce do watku powyzej, musze sie pozbierac i zaczac od poczatku.
No wiec tak: chwila, w ktorej Alex bawil sie koktajlami wydala mi sie podejrzana i wlasciwie troche nakierowala na mysl, ze ten sen sie spelni. (Ja nie dodawalabym tego fragmentu, w kazdym razie jesli chcialas, zeby zostalo to w tajemnicy do konca).
Ale bylam serio zaskoczona. Czekam jeszcze na niespodziewanego Toma (Kotek? Dlaczego Alex tez tak ja nazwal? (Hehe uwielbiam "kotka", uzywalam go tez u siebie, ale jakos to zniknelo) Troche podejrzane)
Ogolem to zastanawia mnie chwila Jacoba. Pakt sie zalamuje? Czyzby to dlatego Kells zostala porwana?
Czy moze ktos inny probuje w ten sposob utorowac sobie droge do wladzy? Albo jeden z ojcow, albo ktos trzeci? No, jestem powaznie zaintrygowana!
(Jednak ostrzegalas, ze.bedzie sie duzo dzialo)
No i wreszczcie moja ukochana fantastyka! Byle wiecej takich rozdzialow no i zeby bylo wiecej Jake'a hehe.
No i oczywiscie, zeby Kells przezyla bez szwanku.
Skomentowalabym szybciej ale niestety pisalam zbyt dlugo rozdzial no i musze sie przygotowywac do konkursu.
Pzdr i czekam nn!!! (Trzy wykrzykniki, gdyz udowodniono naukowo, ze uzywanie wiecej niz jednego znaku interpunkcyjnego jest oznaka choroby psychicznej, a ja wlasni tak sie czuje)
opowiadaniebyjasminelovelace.blogspot.com
shadowofland.blogspot.com (nie wiem, czy czytasz tego bloga, ale o ile ci sie chce i mialabys wolna chwile to zapraszam)
No i tradycyjnie juz przepraszam za bledy.
Ps. Ladny wystroj bloga i oczywiscie, chcialabyn ta zakladke
Dziękuję. Powodzenie na konkursie! Jak coś zajmiesz, obowiązkowo daj znać! :D
UsuńUhhhh...dlaczego tak zakończyłaś.?
OdpowiedzUsuńMusi być napięcie. Zachowuje was w nie pewności ;)
UsuńWow,megaaa rozdział :o
OdpowiedzUsuńJejku kocham twój styl pisania no :*
Rozdział dostaje ocenę 10/10 ^^ jest świetny
Co do tej zakładki,to tak,pewnie :*
Ooo kiedy będzie kolejny rozdział? Po takim zakończeniu długo nie wytrzymam xD
Życzę weny i jeszcze raz gratuluje ^^
Ooo... Dziękuję :*
UsuńRozdział prawdo podobnie w weekend :)
W skali od 1-10, oceniam na 5-6.
OdpowiedzUsuńRozdział trochę skrótowy, sprawia wrażenie, jakbyś pisała go, chcąc jak najszybciej skończyć i zaskoczyć czytelników. W jednej chwili coś jej się śni, w kolejnej Alex i jego dziwne (p o d e j r z a n e) zachowanie, które zbytnio nie zwraca uwagi Kells, a do tego to sprawdzenie się snu - trochę za dużo jak na jeden, krótki rozdział, ale nie powiem, że nie, akcji trochę było.
Lecę czytać dalej,
Minoo
healer-of-century.blogspot.com