Na środku pokoju staną James. Przez chwilę
uważnie wpatrywał się we mnie. Gestem poklepałam miejsce obok siebie. Niepewnie
podszedł i usadowił się na wskazanym miejscu. Chwilę siedzieliśmy w ciszy.
Pierwsza ją przerwałam.
- Jaki masz
dar?-zapytałam. Przemilczał całą minutę. Wpatrywał się w jakiś punkt przed
sobą. – James! Powiedz mi!
-Jeszcze ci
mało informacji- warkną. Posłałam mu ostre spojrzenie.
- Myślę, że
powinnam wiedzieć.- dodałam nieco spokojniejszym tonem. W dalszym ciągu siedział w ciszy.- Mów!
- Co?! Co
mam ci powiedzieć?! – Wykrzyczał zniecierpliwiony.
- Myślę, że
zadałam proste pytanie więc odpowiedź dla ciebie powinna być prosta.-
powiedziałam surowo. Zamkną oczy, a
głowę odchylił do tyłu.
- Jess… Jest
kimś w rodzaju… jasnowidza. Jej wizje czasami mogą się nie sprawdzić.
Przyszłość zawsze się może zmienić- powiedział spokojnie.
- A ty?
Jacob?
- Jacob
potrafi wcisnąć ludziom jakąś myśl, obraz czy nawet swoje wspomnienie- zaśmiał
się gorzko. - Zaś ja, mogę ehm… na przykład przyciągnąć do siebie jakąś rzecz z
drugiego końca pokoju.
- Ciekawe-
mruknęłam. Zastanowiłam się chwilkę nad zadaniem kolejnego pytania.- Jacob
kiedyś mówił mi o jakimś kodeksie…
- Kodeks
Kanodglormena?- zapytał James, aby się upewnić. Kiwnęłam głową.
- Co to
jest? Ta nazwa… Jest z waszego języka?
- Tak. Znaczy
to „ rządza”. Najwyżsi stworzyli ją po
to, żeby zapisywać tam swoje prawa, pakty. Czasem nawet przepowiednie.-
powiedział James. Po chwili zastanawiał się nad czymś.- Przepowiednia o tobie…
ona też tam jest.
- O mnie?-
Chwila! Oni… wiedzieli?
Gwałtownie podniosłam się na równe nogi.
Stanęłam na samym środku pokoju myśląc. W tej księdze. Wszystko było napisane?!
Oni wiedzieli?! Okłamali mnie! Mogli mnie uratować od tego! To wcale nie
musiało się tak skończyć!
Cała buchałam gniewem. Tysiące myśli
przelatywało przez moją głowę. Miałam ochotę czymś rzucić. Coś rozwalić. James
zaniepokojony wstał. Gwałtownie odwróciłam się w jego stronę.
- Wy!
Wiedzieliście?!- Wydarłam się wściekła na niego.- Wszystko było tam zapisane!
Czarno na białym! A wy… Pozwoliliście na to wszystko!!!
- Nie to nie
tak.- zaczął się broni.
- To jak-
warknęłam.
- To nie
nasza wina. Nic nie było napisane, że zmienisz się w to co my! To był podstęp!
Rozumiesz?
- Nie! Ja
już nic nie rozumiem! Wiesz co? Brzydzę się! Tym… wszystkim!!! Przeklinam
tamten dzień! Żałuję, że to wszystko miało miejsce!- Krzyczałam na niego z
całych sił. Po chwili wykrzyczałam coś co go totalnie zamurowało.- Żałuję, że
poznałam ciebie!!!
Stał wmurowany, nie wierząc w to co usłyszał.
Wtapiał we mnie te swoje czarne oczy. Byłam na tyle wściekła, że nie miałam
serca go przeprosić. Póki był w szoku oddałam ostateczny cios.
- Wyjdź-
poprosiłam zimnym głosem.
- Kells…-
zaczął.
- Wyjdź!-
krzyknęłam.
Nie ruszał się z miejsca, więc sama podeszłam
do drzwi i je przed nim otworzyłam. Nie
miałam ochoty, aby jego osoba gościła dłużej w tym pokoju. Grzecznie
przekroczył próg. Zatrzasnęłam za nim drzwi z hukiem, po czym opadłam na swoje
łóżko. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Zakopałam się pod kołdrą i
wybuchłam płaczem niczym małe dziecko. Po jakiś kilku godzinach, zasnęłam cała
obsmarkana i mokra od łez.
~*~
Słoneczne
promyki wbijały się do mojego pokoju, rozświetlając go. Czułam, że muszę wstać.
Niechętnie wyszłam spod ciepłej kołdry. Otworzyłam niepewnie szafę stojącą w
rogu pokoju. Na wieszakach i półkach dostrzegłam kilka moich ciuchów.
Wyciągnęłam ubranie i pomaszerowałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i
ubrałam się. Orzeźwiona wyszłam na korytarz. Schodami skierowałam się na dół.
Pomaszerowałam, tam gdzie wczoraj piłam herbatę z Jessicą. Już od kilku metrów
poczułam znany mi zapach. Gdy
przekroczyłam próg ujrzałam Jacoba z patelnią w ręce. Miała na sobie czerwony
fartuszek. Właśnie podrzucał naleśniki na patelni. Gdy usłyszał, że weszłam do
kuchni, przeniósł swój wzrok na mnie. Niepewnie podeszłam do stołu i usiadłam
tak, aby mieć go przed sobą.
- Nie
wiedziałam, że jecie też normalnie, jak ludzie- powiedziałam niepewnie. Jacob
uśmiechną się promiennie.
- Staramy
się unikać jeść takich posiłków- powiedział tajemniczo.- Podasz mi syrop? Jest
w tamtej spiżarni. Za drzwiami, gdzieś na półce stoi.- powiedział wskazując
drzwi w kącie pomieszczenia. Dopiero teraz je zauważyłam.
Ruszyłam w stronę drzwi. Gdy je otworzyłam
stanęłam jak wmurowana. Cała spiżarnia była przepełniona jedzeniem. Jeden
produkt miał ze sto swoich kopi. Nigdy w życiu nie widziałam tak bogatego
wyposarzenia. Odwróciłam się do Jacoba. Jak u licha mam znaleźć syrop? Przecież
tu jest milion produktów!
- Yhm…
Jacob?- moje zachowanie rozśmieszyło
Jacke’ a. Zostawił patelnię z naleśnikami i ruszył w moją stronę.
- Ja
poszukam, a ty pilnuj moich naleśników- powiedział poważnie.
Podeszłam do patelni. Jacob grzebał w
spiżarni szukając tubki. O dziwo, nie
zajęło mu to dużo czasu. Z bananem na twarzy podszedł i stanął obok mnie.
Oddałam mu patelnię po czym zamieniliśmy się stanowiskami. Oparłam się o
kuchenkę, założyłam ręce na piersi i stałam tak ze wzrokiem utkwionym w ścianę.
- Po co wam
tyle jedzenia. Sam powiedziałeś, że staracie się unikać takich posiłków?-
Zapytałam zaciekawiona.
- Owszem,
staramy się- powiedział powoli.- Jednak kiedy zaczniemy jeść takie ludzkie
danie, musimy zjeść z trzy razy tyle co przeciętny człowiek. Żywimy się krwią
zwierząt, daje ona nam siły. Jedzenie ludzkie nie zadziała na nasz głód. Aby
odczuć, że coś zjedliśmy musimy zwiększyć dawkę jedzenia.
- Czy można
się najeść ludzkim jedzeniem? Tak, żeby wystarczyło jak krew zwierząt?
- Nie. Do
syta się nie najesz, ale w jakimś stopniu… Może choć odrobinkę ocali cię od
głodowania, to wszystko. Nasz organizm potrzebuje czegoś mocniejszego- zaśmiał
się Jacob.
Odszedł od kuchenki, wyciągną dwa talerze i
nałożył na nie po jednym naleśniku.
Wziął z blatu wcześniej rozpuszczoną czekoladę i roztarł ją na jedzeniu.
Następnie wykonał kilka zwinnych ruchów zwijając naleśnik.
- Siadaj i
jedz.
Obydwoje usiedliśmy naprzeciwko siebie,
każdy przed swoim talerzem. Zaczęliśmy powoli likwidować jedzenie z talerzy.
Rzeczywiście. Miałam wielką ochotę na większą ilość naleśników. Dopiero teraz
odczułam jak bardzo jestem głodna. Chwilowo zesztywniałam. Oznaczało to, że
niedługo odbędzie się moje pierwsze polowanie.
- Ehm… Jake?
Kiedy zabierzecie mnie na… te polowanie- ostatnie słowa ledwo przeszły przez
moje gardło.
- Myślę, że
dobrze by było pójść dziś wieczorem. Jess pojechała do znajomych. Przenocuje
tam, a później odwiedzi Najwyższych. Musi poinformować ich o tobie i zgłosić
przemianę. Kiedy już dobrze cię przygotujemy, będziemy musieli wszyscy tam
pojechać. Tak więc w skrócie mówiąc do wyboru masz mnie lub Jamesa. Któryś z
nas nauczy cię polowanie i tych innych tam… - powiedział Jacob. Spuścił głowę
bawiąc się palcami.
- Kim są ci
Najwyżsi? Z tego co mówiliście mają potężną władzę.
- Do ich
rodu należą tylko potomkowie. Najwyższą władzę mogą sprawować tylko ci o
największych darach. Musi być ich tylko trójka.
- Ich liczba
ma jakieś specjalne znaczenie?
- Przed ich
panowaniem były trzy rody. Postanowili połączyć wszystkich. Każdy ród wierzył w
to samo. Przy połączeniu każde plemię wyłoniło jednego najpotężniejszego młodzieńca.
Stąd ta liczba. Używają ją też do wyliczania lat. Mają swoje specjalne metody. Dzięki
niej wiedzą co ile lat wstąpić ma następca.
- Następca
musi być synem?- zgadywałam.
- Tak.
Jeżeli pierwsze urodzone dziecko Najwyższego urodziłoby się bez daru, oznaczało
by to dla ludu jego koniec. Znaczy to słabość potęgi. Nikt inny nie mógł by
zająć miejsce władzy.
- A jeżeli
pierwsza urodzi się córka? Z darem?
- Dają
szansę aby urodził się syn. – odparł beznamiętnie Jacob.
- Okej.-
zamyśliłam się chwilkę. Chciałam teraz zadać jak najwięcej pytań i uzyskać na
nie odpowiedzi.- Jak mam poznać czy mam w sobie jakiś dar?
- Po jakimś
czasie samo z siebie wyjdzie.- powiedział uśmiechając się szeroko.
- Jak
odkryłeś to, że możesz komuś wciskać myśli?
- Wiesz?-
zapytał zaskoczony.
- James mi
powiedział- burknęłam. Skrzywił się.
- Jednego dnia myślałem nad jedną rzeczą bardzo
intensywnie. Patrzyłem się przy tym na jedną taką laskę. Odwróciła się do mnie
po czym skrzywiła. Nie bardzo wiedziałem o co chodzi. Wyminęła mnie i poszła.
Później wróciłem do domu, pomyślałem o czymś i tak jakoś wyszło… Jess była
zdziwiona, coś tam nie pasowało i takie tam. Zrobiliśmy kilka testów i okazało
się, że mogę komuś wciskać swoje myśli, jakiś obraz czy wspomnienie. Na
przykład teraz.
W mojej głowie pojawiło się wspomnienie
Jacoba. Ten pierwszy dzień. Wtedy nie
wiedziałam, że jest bratem Jamesa i wilkołakiem. Przedstawił mi cały dzień ze
szczegółami. Najpierw ta lekcja, później apel… Byłam zachwycona jego
umiejętnościami.
- Na początku trochę trudno było mi się
kontrolować- powiedział do mnie w myślach.- Większość moich myśli i wspomnień
mimowolnie lądowało u innych. Z czasem nauczyłem się nad tym panować.
Jego głos w moich myślach brzmiał tak samo
jak głos wydobywający się z jego ust. To niesamowite jak łatwo wbił się w mój
mózg i przekazał tyle wiadomości. Wpadłam na świetny pomysł.
- Zabierzesz
mnie teraz na polowanie?
- Ja?-
zapytał z niedowierzaniem.
- Nie ja.
Proszę. Jest ładna pogoda. I tak nie mamy co robić.- powiedziałam to po czym
wzruszyłam ramionami.
- Ty może
tak- powiedział wspomagając się ruchami ręki- ale ja nie. Mam mase rzeczy do
załatwienia. James nic nie robi. Weź go rusz z miejsca.- wyczułam nutkę
niechęci w dwóch ostatnich zdaniach.
Zrobiłam nachmurzoną minkę.
- Nie
dziękuję. Poczekam.- dostrzegłam w jego twarzy zdziwienie. – A tak w ogóle to
co masz do załatwienia?
- Muszę
odebrać nowe strzały, łuki i miecze- odpowiedział jednocześnie wstając. Zebrał
talerze i wsadził je do zmywarki.
- Idę z
tobą- rzekłam stanowczo wstając. Jacob momentalnie zesztywniał.
-
Absolutnie!- Warkną.
- Czemu?-
zapytałam stojąc kilka metrów przed nim zaskoczona.
- To zbyt
niebezpieczne. Zostajesz! Poproś Jamesa żeby nauczył cię przemienić się w ciało
wilka. Musimy wreszcie zrobić jakiś krok do przodu- wyraźnie widać, że
niechętnie bierze Jamesa pod uwagę.
- Ale ja nie
chcę!- krzyknęłam. Jacob stał i
przyglądał mi się. Pewnie myślał, że
jestem nienormalna. Aby opanować
sytuację dodałam opanowanym tonem- Nie możesz poprosić Jamesa żeby poszedł? W
tedy mógł byś zostać i mi pomóc. Proszę- grzecznie poprosiłam robiąc słodką
minkę.
Jacob wbijał swój wzrok we mnie. Nie bardzo
wiedział jak miał zinterpretować moje zachowanie. Od razu pożałowałam. Nie
chciałam żeby tak wyszło. Po prostu nie miałam ochoty spędzić ani jednej chwili
z Jamesem. Byłam na niego strasznie wściekła. Dalej jestem. Wiem, że to nie
jest tylko i wyłącznie jego wina. To nie on dokonał przemiany, ale jednak…
Przecież mógł temu zapobiec. Nie tylko on.
Teraz do mnie dotarło, że to nie fair w
stosunku do niego. Jak już powinnam była być wściekła to na wszystkich. Bez
wyjątku. Niestety, nie mogę już cofnąć słów.
Spuściłam wzrok.
Jacob podszedł do mnie i wziął mnie pod
brodę. Zmuszona zostałam spojrzeć mu prosto w oczy. Te piękne, tryskające
błękitem oczy. Dostrzegłam w nich iskrę troski. Zrobiło mi się cholernie
głupio.
- Kelsy-
powiedział cicho i delikatnie moje imię. Miałam ochotę pójść w kąt i się
wypłakać.- Co się dzieje?
Nie odzywałam się. Było mi strasznie głupio. Jacob
czekał na jakąkolwiek reakcję z mojej strony. Podniosłam swoją rękę i ujęłam
jego dłoń. Spuściłam głowę.
-
Porozmawiam z Jamesem- po tych słowach wyszedł z kuchni.
Ruszyłam do pokoju. W oczach stanęły mi łzy.
Zawsze gdy byłam wściekła łzy cisnęły się by ujrzeć światło dzienne.
Rozejrzałam się wokoło. Nikogo nie było w pobliżu. Pozwoliłam kilku słonym kroplom
spłynąć na policzkach. Pociągnęłam noskiem i weszłam do pokoju. Opadłam na
łóżko i odwinęłam bandaż. Ręka była troszkę napuchnięta. Z ran nie tryskała już
czerwień. Dostrzegłam jedynie zastygnięte grudki krwi. Pomaszerowałam do
łazienki i wyjęłam apteczkę. Zwinnymi ruchami zrobiłam nowy opatrunek.
Schowałam apteczkę i wyszłam na balkon. Wyostrzyłam wzrok i przyglądnęłam się
ogrodowi. Ze wszystkich stron otaczał go las. Przed domem dostrzegłam drewniany
taras. Drewniana ława i krzesła świetnie współgrały. Niedaleko wkopany w ziemię
był ogromny basen. Trochę mnie to zdziwiło. Zazwyczaj tu jest chłodno i leje
deszcz.
Westchnęłam i ułożyłam się na wiklinowym
siedzisku. Siedziałam tak ze wzrokiem utkwionym w ścianę drzew. Korony tańczyły
zgodnie w parze z wiejącym wietrzykiem. Nagle coś przykuło moją uwagę. Z drzwi
wejściowych wyłoniło się wielkie bydle. Cały wilk był pokryty jasnobrązowym
futrem. Pognał w stronę lasu. Z pewnością nie był to Nath. Wstałam i
skierowałam się do pokoju. Zasunęłam za sobą drzwi szklane po czym opuściłam
pomieszczenie. Skierowałam się schodami w dół. Gdy stałam już na środku parteru
wyszłam na ogród. Stanęłam wpatrzona w punkt, w którym znikną wilk. Poczułam na
swoim ramieniu ciepłą dłoń. Energicznie odwróciłam się przodem do Jacoba.
- Spokojnie-
powiedział uśmiechając się szeroko. Szybko odwzajemniłam gest.- James zgodził
się pójść po przyrządy- gdy skończył zdanie uśmiechną się głupkowato.- Teraz
jestem do twojej dyspozycji.
- Pójdziemy
teraz na te polowanie? Chciałam bym to już mieć za sobą.
- Na
polowanie musisz poczekać do wieczora. Polujemy w miejscu gdzie trzeba
dojechać, a w nocy dlatego, że łatwiej będzie nam dopaść zwierzę.
- No to nie
wiem- skończyły mi się pomysły.
- Szkoda
zmarnować tak pięknego dnia. Chodź nauczę cię przejść w wilcze ciało.
Pociągną mnie za sobą. Skierowaliśmy się
gdzieś na tyły posesji. Za domem był wielki teren. Wręcz pole! Wszędzie czysta,
zielona trawa. Chyba niedawno skoszona. Jacob skierował się na środek wolnego
miejsca i gestem nakazał podejść. Gdy znalazłam się dostatecznie blisko
powiedział:
- Nie jest
to trudne. Jeśli się skupisz wyjdzie ci za pierwszym razem. A! Uwaga! Jeśli
przejdziesz w wilcze ciało, prawdopodobnie stracisz nad sobą kontrolę,
zaczniesz szaleć, biegać. Wiesz, piana z pyska i te takie…
- Co?! – wybuchłam
nerwowo. Zaśmiał się głośno.
- Nieważne.
Każdy reaguje inaczej. Przyniosłem specjalnie szelki i coś na wzór kagańca- na
potwierdzenie słów, uniósł w powietrze masę pasów, szelek. – Dasz radę.
Pamiętaj! Ciężka praca zawsze nagradzana!
Ponownie wybuchł śmiechem. Zrobiłam niepewną
minę, która jeszcze bardziej go rozśmieszyła.
- Gotowa?
W odpowiedzi tylko kiwnęłam głową…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak, wiem, wiem, wiem, wiem.... Do pokoju miał wejść Jacob. Wszyscy spodziewaliście się jego, a kto wszedł? James! No, ale chyba lepiej dla fanów "Team'a Jacoba" ;D
Rany! Za co wy tak nie lubicie Jamesa :( On smuta.
Nie żeby coś, ja też wolę Jacoba! :D
W każdym bądź razie, czekam na wasze opinie! Pozdrawiam! :)
Cudny rozdział *.* Historia jest coraz ciekawsza! Biedna Kelsy. Jeszcze nie może pogodzić się z tym, kim się stała. Współczuje jej z całego serca. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży ;) Bardzo podobają mi się dary przyjaciół Kells. Wpychanie komuś swoich myśli. Hehe. Fajnie nazwane xD A jaki dar mną ona sama?? Ciekawa jestem, jak przebiegnie pierwsza przemiana naszej bohaterki. Myślę, że ok, ale nudno wtedy będzie :/ Nie zostaje mi nic innego, jak czekanie na nn! Pozdrawiam i potopu weny życzę! ^.^
OdpowiedzUsuńPS. U mnie nn, zapraszam xD
madziula0909
Dziękuję :*
UsuńJestem ciekawa jej przemiany :) Nie lubię Jamesa :/ On jest dziwny -_-
OdpowiedzUsuńHehe... ;)
UsuńCZekam na więcej :D Rozdział super ciekawy ;3
OdpowiedzUsuńopowiadanie-gwiezdny-kamien.blogspot.com
Jejku,ale jestem ciekawa co do jej przemienienia.
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo ciekawy i wciągający ^^
Sama nie wiem czemu,ale też wolę Jacoba :3
Życzę dużo weny i czekam <3
Dziękuję :*
UsuńNono. James, chyba coraz mniej osób cię lubi. Ahhh, mnie jakoś sobą niezainteresowałeś już dawno, chociaż teraz trochę mi cię żal, skoro pewnie chcesz tylko Kelsey chronić.
OdpowiedzUsuńMimo to, nie jesteś zbyt deliktany.
Za to, Jacob, to coś innego. Kochany, słodki, z kagańcem, którym cię zwiąże jakby co... normalnie cudo chłopak xD
Nie no. Zainteresowałam się tą przepowiednią, no i o co chodziło z tym podstępem. Nadal czekam na pojawienie się kogoś ze złej strony mocy czy coś w tym stylu. Ogółem, to
Jak zawsze zakończyłaś momencie, w którym chciałabym jeszcze czytać :/ No ale nic, trzeba czekać. W każdym razie życzę weny i czasu i powodzenia w szkole :)
Pzdr
shadowofland.blogspot.com
Dziękuję! ;3
UsuńCzyli tylko ja nie lubię Jacob'a? xd Jest taki za bardzo cukierkowy :/ Zdecydowanie Team James.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne rozdziały ;)
Hahaha... ;)
UsuńDziękuję! :*
Oooo, jaki długi rozdział xD
OdpowiedzUsuńNa początek powiem, że intryguje mnie ta przepowiednia, zasady kodeksu, itd.
No i błagam - Jagob <3 <3
James też nie jest zły, ale mimo wszystko Team Jacob.
Treść w sam raz, dużo akcji, dużo dialogów, ale też niestetety pojawiło się dużo błędów.
Rozdział cudowny i naprawdę żal mi Kells,
Minoo
healer-of-century.blogspot.com
Dziękuję. Za błędy przeprasz! :)
UsuńCześć!
OdpowiedzUsuńCodziennie, odkąd obserwuję, powoli nadrabiałam zaległości w czytaniu u ciebie, aż dzisiaj udało mi się przeczytać 16! Muszę powiedzieć, że z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej podobała mi się twoja historia. Mimo, że opowiada ona o wilkołakach, których nie darzę dużą sympatią (ale zobaczymy jak będzie dalej xD), to jestem bardzo pozytywnie nastawiona do twojego tworu! Nie będę się jakoś rozpisywać, bo na telefonie nie potrafię jakoś, ale obiecuję, że pod następnym rozdziałem będę na bierzaco z porządnym komentowaniem. :D Teraz tylko chcę życzyć powodzenia Kelsey z Jackobem, Jamesem, kagancem i pierwszą przemianą! ^-^
Weny ;*
Jeku... Bardzo dziękuję! ;*
UsuńKelsey chyba nie jest łatwo w tej nowej sytuacji i udowodniła to tak ostro naskakując na Jamesa. jest zagubiona, zła, nie wie co myśleć i wcale się jej nie dziwię. Tylko nie wiem czy nie nakrzyczała na niego trochę za bardzo. Bądź co bądź ma chyba dobre intencje i jak sam powiedział, nie mógł nic zmienić. Może gdy dziewczyna ochłonie to ich kontakty się jakoś poprawią. Ciekawa też jestem co to za kodeks i jakie zasady wymyślisz;) To może być bardzo ciekawe, więc niecierpliwie czekam na kolejny rozdział;)
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny, a w wolnej chwili zapraszam na nowy do siebie:)
Pozdrawiam!:*
Dziękuję za komentarz :*
Usuń